Klaudia Wojtunik była drugą z Polek, która wystąpiła w eliminacjach biegu na 100 m przez płotki. Na tym etapie nie musi startować Pia Skrzyszowska, broniąca złota z Monachium. Podobnie jak i 12 innych zawodniczek. Pozostałe walczyły więc w trzech biegach eliminacyjnych o pozostałe 11 miejsc. A wśród nich trzy Polki: Klaudia Siciarz, Klaudia Wojtunik i Marika Majewska. Siciarz pobiegła w pierwszej serii znakomicie, czas 12.94 s, najlepszy w tym roku, dał jej awans do półfinału. Majewska spisała się nieco gorzej, była trzecia w ostatniej serii, ale rezultat 13.11 s też wystarczył do znalezienia się w gronie 24 najlepszych specjalistek na kontynencie. Polka wystartowała, bieg przerwano. A za chwilę ją wyrzucono Dramat spotkał Wojtunik - miała łzy w oczach, nie wierzyła w to, co się stało na stadionie w Rzymie. A została zdyskwalifikowana, bo prawdopodobnie za mocno nacisnęła na bloki tuż przed startem do biegu. I aparatura zmierzyła jej czas reakcji szybszy o 16 tysięcznych od dopuszczalnego. Bieg szybko przerwano, ale 25-letnia Polka była spokojna o powtórkę. Tymczasem okazało się, że to jednak przy jaj nazwisku pojawił się za szybki czas reakcji. Nieznacznie, ale jednak. Tyle że powtórki telewizyjne nie pokazały, by ruszyła szybciej od reszty zawodniczek. Musiała popełnić błąd chwilę wcześniej, ale przecież w takich sytuacjach sędziowie często pokazują żółtą kartkę. Tym razem wyrzucili Wojtunik z rywalizacji. - Zostałam w bloku, wcale nie byłam z przodu. Jestem w ciężkim szoku, przywiozłam tu wspaniałą formę - powiedziała w TVP Sport Klaudia Wojtunik. - Nie miałam możliwości zobaczenia tego na ekranie, nie dopuszczono mnie też do biegu "pod protestem" - dodała smutna. Polska ekipa zapowiedziała jednak protest, złożył go szef sędziów PZLA Filip Moterski. Został odrzucony, ale Biało-Czerwoni złożyli apelację.