Polscy koszykarze rozpoczęli przygotowania do pierwszego etapu walki o olimpijskie przepustki już z początkiem sierpnia. Wśród sparingowych rywali znalazły się reprezentacje Turcji, Holandii, Serbii czy Macedonii. Wyniki były różne, ale dyrektor kadry Łukasz Koszarek podkreślał po dosyć wyraźnie przegranym meczu z Serbią, że dla reprezentacji najważniejsze jest przede wszystkim doświadczenie zebrane w rywalizacji z zespołami bardziej ogranymi w rywalizacji na najwyższym poziomie. Odmawiają wyjazdu na kwalifikacje olimpijskie. "Zwariowaliście? Tam jest wojna" Dwa dni przed meczem z Węgrami Igor Milicić oficjalnie poinformował z kolei o składzie reprezentacji, który zagra na otwarcie turnieju w Gliwicach. Trudno było w nim znaleźć AJ Slaughtera, Łukasza Kolendę czy Andrzeja Mazurczaka, a kibice byli szczególnie ciekawi postawy Aleksandra Balcerowskiego, który z dobrej strony pokazywał się w meczach ligi letniej NBA, gdzie grał w barwach Boston Celtics. Ciężki początek, z czasem było lepiej Początek spotkania był specyficzny, bo choć Polacy zaczęli od skutecznej akcji 2+1, to potem mieli problemy ze skutecznością, co Węgrzy szybko wykorzystali, odskakując na prowadzenie 7:3. Rywale byli wyjątkowo skuteczni z dystansu, w krótkim czasie trafiając kilka "trójek", na co zawodnicy Milicicia odpowiadali walką pod koszem (brylował w tym Balcerowski) i punktami zdobywani z linii rzutów wolnych. Mecz był toczony na dosyć wysokiej intensywności i w końcówce pierwszej kwarty selekcjoner zdecydował się dać odpocząć liderom, wprowadzając na parkiet Groselle`a, Plutę, a także swojego syna. Różnicą w pierwszej kwarcie były przede wszystkim wspomniane rzuty z dystansu, bo Polacy nie odpowiedzieli żadnym trzypunktowym rzutem na kolejne trafienia Węgrów, a pierwszą kwartę kończyliśmy z remisem 19:19. Milicić junior po zmianie pokazywał się z dobrej strony. Pod koniec pierwszej kwarty zaliczył ładną asystę przy skutecznej akcji Sokołowskiego, a na początku drugiej pokazał się także w defensywie, efektownie blokując jednego z rywali. W drugiej kwarcie wciąć jednak nie wyglądały najlepiej dwa elementy - defensywne zbiórki i tempo budowania akcji w ataku. W obu Polacy reagowali nieco wolniej od rywali, co było widać także po wyniku, bo wciąż kręcił się w okolicach małej, ale jednak przewagi "Madziarów". W pewnym momencie wreszcie zaczęły działać jednak rzuty z dystansu. Trafił Michalak, później dwukrotnie z rzędu poprawił Ponitka i momentalnie wynik zrobił się już dużo bardziej przyjemny, patrząc oczywiście z polskiej perspektywy. W końcówce "Biało-Czerwoni" jeszcze podkręcili tempo, co przy większej liczbie błędów rywali pozwoliło na wyraźniejsze odskoczenie. Prowadzenie mogło być nawet dwucyfrowe, ale w końcówce zabrakło nieco spokoju Witlińskiemu i zamiast punktów zdobytych, były dwa odrobione przez Węgrów i pierwsza połowa tego spotkania zakończyła się wynikiem 38:32. Fantastyczne wieści dla polskiego pucharowicza! Na taki zastrzyk pieniędzy czekał trzy lata Niewytłumaczalny dołek Najskuteczniejsi na półmetku byli Balcerowski i Sokołowski, którzy łącznie zdobyli połowę wszystkich punktów naszego zespołu. Po powrocie z przerwy Polacy zamierzali utrzymać dobre tempo z końcówki drugiej kwarty i początek rzeczywiście na to wskazywał. W jednej z akcji wściekł się na sędziów Ponitka, bo jego zdaniem nie zauważyli oni ewidentnego faulu Węgra. Pretensje jednak przyniosły tylko odgwizdanie faulu technicznego i w efekcie punkty dla rywali. Odwróciła się też tendencja w rzutach z dystansu, bo Węgrzy wyraźnie w tym elemencie się zblokowali, a Polacy zaczęli regularniej trafiać, co pozwoliło wyjść nawet na 15 punktów przewagi. Wtedy jednak świetny momemt złapał Zoltan Perl, który przeprowadził kilka udanych akcji z rzędu, w samej 3. kwarcie zdobywając ponad 10 punktów i szybko zmniejszając przewagę Polaków. Nasi zawodnicy wyraźnie wpadli w dołek w samej końcówce kwarty i zamiast kilkunastu punktów przewagi naszego zespołu, przed ostatnią kwartą to Węgrzy prowadzili jednym oczkiem. Kryzys zażegnany. Polacy obudzili się w kluczowym momencie i wygrali ten mecz Ostatnia kwarta rozpoczęła się już o wiele lepiej dla reprezentacji Polski. Po upływie 3,5 minuty "Biało-Czerwoni" wypracowali sobie sześciopunktową przerwagę, co postawiło ich w bardzo komfortowym położeniu przed wejściem w ostatnią fazę meczu. Niestety, nasi rywale szybko odrobili trzy punkty i wciąż trzymali kontakt. W ważnym momencie Balcerowski nie trafił do kosza, ale na szczęście był faulowany i wykonał dwa rzuty osobiste - trafił oba i dał swojemu zespołowi kolejne cenne sekundy na utrzymanie przewagi. Na dwie minuty przed końcem Polacy prowadzili z Węgrami tylko dwoma punktami. Na szczęście, Balcerowski w kluczowym momencie trafił za trzy punkty i znów wyraźnie poprawił sytuację drużyny na ostatniej prostej. Tej przewagi Polacy już nie roztrwonili. Choć na dwie sekundy przed końcem Węgrzy zmniejszyli ją do jednego punktu, nie starczyło im już czasu, aby wyrwać zwycięstwo z rąk naszej drużyny. Ostatecznie wygraliśmy to spotkanie wynikiem 83:81. Polska 82:81 Węgry (19:19, 19:13, 21:28, 24:21) Przed polskimi korzykarzami jeszcze dwa mecze w fazie grupowej kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. 14 sierpnia zmierzą się oni z Bośnią i Hercegowiną. Dwa dni później czeka ich starcie z Portugalią.