Od początku gry oba zespoły postawiły na twardą obroną, czego skutkiem były spore problemy ze skutecznością. Wyjątkiem był najwyższy na parkiecie (215 cm) były kolega Macieja Lampe z Chimki Moskwa Timofiej Mozgow, który królował pod tablicami i zdobywał sporo punktów. Zresztą w przypadku obu zespołów taktyka gry pod kosz dawała lepsze rezultaty niż rzuty z dystansu. Przez dwie kwarty trwała walka "punkt za punkt", ale w 24. minucie Rosjanie odskoczyli na 36:30. Chwilę później Anton Ponkraszow z Mozgowem rozegrali najefektowniejszą akcję w meczu, którą ten drugi wykończył wsadem. Przewaga Rosjan pewnie by rosła, jednak w ekipie chorwackiej obudził się Roko-Leni Ukic. Jedynak z NBA pierwsze punkty uzyskał dopiero w 27. minucie, ale to dzięki skutecznym akcjom w końcówce trzeciej kwarcie zawodnikom z Bałkanów udało się doprowadzić do remisu (42:42). W ostatniej kwarcie Chorwaci na moment wyszli na prowadzenie, ale stracili najlepiej punktującego Mario Kasuna; w jednym ze starć pod koszem doznał rozcięcia łuku brwiowego i powędrował do szatni. Po dwóch celnych rzutach wolnych Marko Banicia 100 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry był remis 53:53. Końcówka była festiwalem akcji szybko przerywanych faulami i rzutów wolnych, które skuteczniej wykonywali Rosjanie. Obie drużyny mają obecnie w tabeli drugiej rundy po jednym zwycięstwie, ale z formą, jaką zaprezentowały w piątek, trudno upatrywać w nich faworytów EuroBasketu. Rosja - Chorwacja 62:59 (16:16, 12:10, 14:16, 20:17) Rosja: Timofiej Mozgow 18, Kelly Mc Carthy 9, Siergiej Bykow 9, Witalij Fridzon 9, Nikita Kurbanow 8, Anton Ponkraszow 4, Aleksiej Zozulin 2, Siergiej Monia 2, Dmitrij Sokołow 1, Andriej Woroncewicz 0. Chorwacja: Mario Kasun 13, Zoran Planinić 12, Marko Banić 11, Leni-Roko Ukić 6, Marko Popović 6, Nikola Vujcić 3, Sandro Nicević 3, Mario Stojić 3, Marin Rozić 2, Nikola Prkacin 0.