Czwartkowe oświadczenie opublikowane na Facebooku Waczyński adresuje wprost do szefa związku. - Moją rolą, powierzoną przez kolegów, którzy mnie wybrali (na kapitana - red.), było dbanie przede wszystkim o ich interes. Jak wyraźnie widać z pana oświadczenia, jasne stawianie przeze mnie stanowiska w wielu sprawach sprawiło, że stałem się problemem. Dlatego też próbuje pan obarczać mnie winą za konflikt, który to nie ja wykreowałem, a co więcej, wielokrotnie próbowałem zakończyć - zaznaczył reprezentant kraju. Koszykarz zastrzegł, że to jego ostatnie oświadczenie w tej sprawie. W poniedziałek PZKosz poinformował, że w kadrze na mecze eliminacji ME z Izraelem (20 lutego) i Hiszpanią (23 lutego) zabraknie dwóch czołowych graczy z ubiegłorocznych mistrzostw świata - Waczyńskiego oraz kontuzjowanego Mateusza Ponitki (Zenit Sankt Petersburg). O 30-letnim skrzydłowym Unicai Malaga trener Mike Taylor, cytowany w komunikacie federacji, powiedział, że "postanowił odpocząć". Wywołało to reakcję zawodnika, który w wydanym następnego dnia oświadczeniu stwierdził, że był gotowy do gry, ale już od okresu sprzed MŚ spotyka się z niechęcią Piesiewicza (m.in. próbą pozbawienia go funkcji kapitana) i nie ma już sił na "brudną pozaboiskową rozgrywkę". W odpowiedni na to następnie pojawiły się oświadczenia Taylora i szefa PZKosz. Szkoleniowiec podkreślał rolę Waczyńskiego w ekipie "Biało-Czerwonych" i szacunek, jakim go darzy. Uznał jednak, że oświadczenie skrzydłowego podważa jego autorytet i zaznaczył, że decyzję o pominięciu go przy powołaniach na najbliższe spotkania reprezentacji podjął osobiście. Piesiewicz zapewnił, że jako prezes nie miał wpływu na decyzje personale Amerykanina i że o powołaniach do wszystkich kadr decydują wyłącznie trenerzy. W skierowanym do zawodnika liście zaś zarzucił dotychczasowemu kapitanowi Polaków, że to jego działania wydają się dzielić drużynę narodową. - To ty przecież od jakiegoś czasu lansujesz tezę, że wszystko, co związane z naszą kadrą, jest do poprawy. Nie wiem, kto stoi za tymi działaniami, ale na pewno nie jest to najwłaściwsza droga do rozwoju koszykówki w naszym kraju. Wydaje się, że właśnie swoimi ostatnimi działaniami zacząłeś tę drużynę dzielić i wciągać ją w konflikt, którego nikt nie jest w stanie zrozumieć - podkreślił Piesiewicz.