Olgierd Kwiatkowski, Interia: Zwycięstwa z Chorwacją, Holandią, Włochami, ogromne szanse na pierwszy od pół wieku awans do mistrzostwach świata do którego potrzeba jednego zwycięstwa w dwóch meczach - skąd wzięło się odrodzenie reprezentacji Polski w koszykówce? Mirosław Noculak, trener reprezentacji Polski w koszykówce 3x3, komentator telewizyjny: Odrodzenie, to mocne słowo. Ta kadra nie była w stanie aż tak głębokiego upadku. W mistrzostwach świata - to prawda - nie istnieliśmy, ostatni raz występowaliśmy w nich w 1967 roku. Graliśmy za to w dwóch ostatnich turniejach mistrzostw Europy - w 2015 i 2017 roku. Nie awansowaliśmy do ósemki. Ale jeżeli chodzi o eliminacje do przyszłorocznych mistrzostw świata to, co zdarzyło się w meczu z Chorwacją, który wygraliśmy we wrześniu jest czymś godnym pochwały i dowodem na pewną zmianę jakościową. To zwycięstwo z Chorwacją dało nam szansę gry o awans do mistrzostw świata i wzmocniło mentalnie zawodników. To był decydujący moment, drużyna nabrała pewności siebie. Ci koszykarze mieli potencjał na to, żeby grać na mistrzostwach świata i wyjść z tej grupy, ale potrzebowali znaczącego impulsu. Dwa kolejne mecze - z Holandią i Włochami - potwierdziły potencjał i możliwości reprezentacji. Trzeba przyznać, że organizacja gry i przede wszystkim skuteczność w obu spotkaniach była imponująca. Kto panu szczególnie zaimponował w drużynie Mike’a Taylora? - Nie siliłbym się na wyróżnienia indywidualne. Zwróciłbym uwagę na to, że czwórka zawodników występujących za granicą: Anthony Slaughter, Mateusz Ponitka, Maciej Lampe, Adam Waczyński są w świetnej dyspozycji i pozostali doskonale się dopasowali tak jak z Włochami Michał Sokołowski czy Aaron Cel w meczu z Holandią. Z Chorwacją graliśmy bez Macieja Lampego, ale znakomicie zastąpił go Adam Hrycaniuk. Trener Taylor w niedzielę, operując skrótem, grał dziesięcioma zawodnikami. To był strasznie ważny mecz, wygrana dawała praktycznie awans i wobec tego liczył się zespół. Dlatego wyróżniłbym postawę całej drużyny. Mieliśmy kilka sytuacji krytycznych, kiedy Włosi zbliżali się do nas i tracili tylko sześć punków. Często w takich sytuacjach, zwłaszcza drużyny reprezentacyjne, traciły rozum, opanowanie i ulegały renomowanym zespołom, a takim zespołem są Włosi. Ważne, że opanowaliśmy nerwową sytuację. Widzę też postęp w grze obronnej Slaughtera. Dwa sezony we francuskiej lidze miały na to ogromny wpływ. Ale podkreśliłbym to, że wszyscy gracze, każdy, kto się pojawił na boisku, był ważnym elementem układanki. Siła, synergia zespołu zapewniły nam dodatkową wartość i warto je docenić, bo brakowało nam ich z Litwą, z Węgrami na wyjeździe. Ktoś powie, że pomógł nam konflikt między FIBA i Euroligą, że u Włochów zabrakło kilku graczy występujących w zespołach Euroligi, nie wspominając o NBA. - Ale nasza reprezentacja też grała w poprzednich okienkach eliminacyjnych bez kilku ważnych zawodników, bez Waczyńskiego, bez Ponitki. Taki jest system rozgrywek, on obejmuje wszystkie drużyny. To jest szukanie dziury w całym. Na ile polską reprezentację popchnął do przodu Mike Taylor. Amerykanin pracuje z kadrą od 2013 roku, teraz nadszedł czas na spektakularne wyniki. Czy można więc powiedzieć, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu? - Jako trener trudno mi powiedzieć inaczej. Na to, że ten zespół tak funkcjonuje ogromny wpływ wywarł ten szkoleniowiec. Mimo wielu kłopotów, mimo wielu narzekań, krytyki na to, jak prowadzi zespół Mike Taylor obronił się tym w jaki sposób gra reprezentacja. Jeżeli awansujemy można zdecydowanie powiedzieć, że to właściwy człowiek na stanowisku selekcjonera. Reprezentacja gra bez Marcina Gortata. Czy koszykarz LA Clippers bardzo by wzmocnił kadrę, pytam szczególnie w kontekście mistrzostw świata, jeśli Polska awansuje? - Gortat wypowiedział się bardzo dyplomatycznie i sprytnie. Jego zdaniem w mistrzostwach świata udział powinni brać ci, którzy awans wywalczą, a Marcin nie grał w eliminacjach. Natomiast, czy on by ten zespół wzmocnił? To zawodnik, który się ciągle bardzo liczy w NBA. Clippers są na drugim miejscu w Konferencji Zachodniej. On tam odgrywa inną rolę niż wcześniej w Washington czy w Phoenix, czy na początku w Orlando i wywiązuje się z niej nieźle. Gortat nie byłby osłabieniem, ale w sportach zespołowych liczy się kompozycja mentalna drużyny. Muszą go tworzyć gracze, którym bardzo zależy na tym, żeby grać w reprezentacji. Marcin w pewnym momencie zrzekł się tego przywileju gry w kadrze i myślę, że dziś nie jest to najważniejszy problem polskiej koszykówki. Podsumowując, czy można powiedzieć, że w polskiej koszykówce coś drgnęło. Na początku sezonu nieźle prezentowały się polskie drużyny w europejskich pucharach, reprezentacja ma szansę na awans do mistrzostw świata, prowadzona przez pana drużyna w nowej dyscyplinie olimpijskiej 3x3 zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach Europy. Dużo dobrego wydarzyło się w tym roku w tej dyscyplinie. - To jest pewien zbieg okoliczności, ale ma też swoje podstawy. Główni gracze reprezentacji stali się dojrzali, weszli w najlepszy wiek. Mam tu na myśli kluczowych koszykarzy - Waczyńskiego, Ponitkę, Slaughtera i Lampego. Oni grają w dobrych ligach, w dobrych klubach. Znaleźliśmy się w dobrym momencie dla polskiej koszykówki. Jeżeli uzyskamy awans do mistrzostw świata, będzie wzrastał poziom ligi, moja drużyna 3x3 awansuje do igrzysk olimpijskich, to koszykówka znów może się stać ważna w odbiorze społecznym. My, ludzie, którzy tworzymy koszykówkę ciągle wierzymy, że jest to druga na świecie dyscyplina z gier zespołowych, ale ostatnio w Polsce tak niestety nie było. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski