Nasi obserwatorzy byli na meczach Ligi Światowej siatkarzy, które odbyły się niedawno w łódzkiej hali. Pewne rzeczy nam się nie podobały i mamy kilka uwag" - powiedział Ludwiczuk. Podkreślił, że niedopuszczalne jest, by w czasie wrześniowego turnieju wokół hali były jakiekolwiek stoiska handlowe nie należące do organizatorów i sponsorów imprezy. Hala nie może być też "obrendowana" żadnymi reklamami, a restauracja wewnątrz obiektu nie może funkcjonować w czasie mistrzostw. "Taka była umowa i tego będziemy się trzymać. Złamanie tych zasad narusza m.in. interes sponsorów. Sprzedaż wszelkiego rodzaju pamiątek i cały catering leżą w gestii organizatora i firm sponsorskich" - podkreślił prezes PZKosz. W łódzkiej hali mają się odbyć mecze półfinałowe mistrzostw Europy koszykarzy. Jeśli do tej fazy turnieju awansowałaby reprezentacja Polski, to swoje spotkania będzie rozgrywała w Łodzi, gdzie powinna się pojawić już w sierpniu na zgrupowaniu. W czasie obozu kadrowicze w nowej hali mają rozegrać dwumecz z Chorwacją, jednak w tej chwili nie wiadomo, czy te pojedynki się odbędą. "W dobie kryzysu nie stać nas na to, by zapłacić 200 tys. zł za wynajęcie hali na dwa dni na mecze międzypaństwowe. To nie wchodzi w rachubę. Tym bardziej, że w innych miastach hale, m.in. na mecze sparingowe, mamy udostępniane za darmo" - podkreślił Ludwiczuk. Dodał, że jeśli władze Łodzi i spółka zarządzająca halą nie zmienią swojej oferty, to sierpniowe zgrupowanie i mecze z Chorwacją odbędą się w innym miejscu. "Na pewno byłby to duży problem, gdyż łódzki obiekt nie był sprawdzony podczas żadnego pojedynku koszykarskiego, a taki sprawdzian przed mistrzostwami przejść musi. Wierzę jednak w to, że dojdziemy do porozumienia z władzami miasta i spółki" - powiedział Ludwiczuk. Po konferencji prezes PZKosz spotkał się z prezydentem Łodzi, któremu przedstawił wszystkie zastrzeżenia. Konkretnych decyzji nie podjęto, jednak prezydent Kropiwnicki po spotkaniu wyraził przekonanie, że strony dojdą do porozumienia. "Jak wszystkie strony mają dobrą wolę, to do porozumienia dojść musi. Z takim przekonaniem przystępowaliśmy do rozmów. W tej chwili nad problemami pracują specjaliści, czyli ci, którzy wiedzą ile pieniędzy kto i na co może wydać" - powiedział Kropiwnicki.