Podopieczni Mike'a Taylora do dzisiaj spisywali się w eliminacjach bardzo dobrze. Wygrali wszystkie cztery mecze w grupie D i wydawało się, że w Toruniu przypieczętują kwalifikację do Eurobasketu 2017. "Biało-czerwoni" zagrali w środę bardzo słabo i zasłużenie przegrali. Teraz muszą w sobotę wygrać na wyjeździe z Estonią, by być pewnym awansu. Najbliższy rywal Polaków wygrał w środę z Portugalią 82:63. Uczestnicy eliminacji ME zostali podzieleni na siedem grup (sześć czterozespołowych i jedną trzyzespołową). Awans uzyskają zwycięzcy i cztery najlepsze drużyny z drugich miejsc. Mistrzostwa Europy odbędą się w dniach 31 sierpnia - 17 września 2017 roku w Finlandii (Helsinki), Izraelu (Tel-Awiw), Rumunii (Kluż-Napoca) i Turcji (Stambuł, grupa i faza finałowa). Polacy ulegli wysoko rywalom, z którymi dość gładko wygrali w Mińsku (97:79) czym skomplikowali sobie drogę do przyszłorocznych ME. Białorusini wygrali trzeci mecz z rzędu. Najważniejsze dla kolejności w grupie będzie sobotnie spotkanie w Tartu Estonia - Polska. W Lublinie biało-czerwoni 78:64. Białorusini, dla których był to pojedynek "o wszystko", gdyż tylko wygrana przedłużała ich szanse na zajęcie drugiego miejsca w grupie, przystąpili do niego bardziej zdeterminowani niż gospodarze. Polacy rozpoczęli sprawdzoną przez trenera Mike'a Taylora w poprzednich meczach piątką z Maciejem Lampem, którego zabrakło cztery dni temu w Portugalii z powodu lekkiej kontuzji stawu skokowego. Lampe, dotychczasowy lider, nie był jednak tak skuteczny jak w poprzednich spotkaniach, jednak cały zespół prezentował się dużo słabiej. "Biało-czerwoni" mieli tylko 41,3 proc. skuteczności za dwa punkty (rywale 62,5) przegrali walkę pod tablicami 32:40, mieli mniej asyst (16:18) od podopiecznych trenera Aliaksandra Krutikowa, który przez wiele lat pracował w polskiej ekstraklasie oraz na jej zapleczu. Polacy prowadzili co prawda po dwóch akcjach Adama Hrycaniuka 4:0, ale w kolejnych minutach - mimo słabej skuteczności - to Białorusini mieli przewagę. Po 10 minutach wygrywali 13:10, a w kolejnych częściach meczu to dynamicznie grający rywale narzucili swój styl gry Polakom. Podopieczni trenera Taylora przegrywali walkę pod koszem z Arciomem Parachowskim (14 pkt oraz 10 zbiórek) i Aleksandrem Semianiukiem (11 pkt i sześć zbiórek). Nie do zatrzymania był też rzucający obrońca Maalik Wayns. Amerykanin z białoruskim paszportem był najskuteczniejszy w swoim zespole z 21 pkt. W drugiej kwarcie po rzucie za trzy punkty Waynsa Białoruś odskoczyła na 12 pkt (31:19). W trzeciej obraz gry nie uległ zmianie. Polacy podejmowali próby walki, ale fatalna skuteczność nie tylko nie pozwalała im zmniejszać strat, ale powodowała utratę kolejnych punktów. Polacy pudłowali rzut za rzutem zza linii 6,75 m - w całym spotkaniu trafili tylko trzykrotnie (na 16 prób). Efektów nie przynosiły nawet dynamiczne wejścia Mateusza Ponitki, choć i tak był on najlepszy w ekipie gospodarzy - 16 pkt. Po akcji Aleksandra Kudriawcewa, grającego przez pięć sezonów w polskiej lidze (AZS Koszalin, Astoria, Czarni), Białoruś uzyskała w 25. minucie przewagę 47:32. Przerwy na żądanie trenera Taylora nie odmieniały sytuacji na parkiecie. W ostatniej odsłonie kilkukrotnie Białorusini uzyskali przewagę ponad 20 punktów. Grali spokojnie, ale do końca z wielkim zaangażowaniem. Ich radość po spotkaniu była równie żywiołowa, co akcje na parkiecie, m.in. dlatego, że mają o punkt lepszy bilans bezpośrednich starć z Polakami. Aleksander Krutikow (trener reprezentacji Białorusi): - To był najlepszy mecz w naszym wykonaniu, jeśli chodzi o regularność w ofensywie i defensywie. Przez cały czas kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Przed eliminacjami brakowało nam dobrych sparingów. Dopiero w trakcie gier o punkty złapaliśmy właściwy rytm i sposób gry. Dziś zagraliśmy momentami znakomicie. Będziemy jeszcze walczyć w ostatnim meczu z Portugalią. - Wiedzieliśmy, że przeciwko każdemu z naszych chłopaków wychodzi mocny gracz. Wiedzieliśmy, jak mamy współpracować w drużynie, żeby mocne strony Polaków wyeliminować i nie popełnić błędów, jakie zdarzyły nam się w Mińsku. Tam Polska zagrała najlepszy mecz w eliminacjach. Dziś charakteru i koncentracji starczyło nam na pełne 40 minut. Mike Taylor (trener reprezentacji Polski): - Oczywiście jesteśmy zawiedzeni z tego wyniku i przede wszystkim z gry. Pracowaliśmy ciężko całe lato. Dziś mieliśmy szanse postawić kropkę nad "i", a tu taka porażka. Chcę wyrazić szacunek dla sposobu gry Białorusi. Pracowali po obu stronach boiska. My w pierwszej połowie zanotowaliśmy zero rzutów wolnych i zero punktów z szybkiego ataku. Do tego doszły straty i łatwe punkty rywali. W decydującym momencie trudno było nam złapać rytm, jeśli chodzi o atak. W obronie natomiast nie radziliśmy sobie z dwójkowymi akcjami rywali. W sobotę czeka nas ostatni mecz w Estonii. Cały czas mamy szansę zakończyć kwalifikacje na pierwszym miejscu. - Każdy z moich zawodników chciał wygrać, nie mogę powiedzieć, że przegraliśmy mecz mentalnie. Pod tym względem nastawienie graczy było odpowiednie. Pokazaliśmy to w Portugalii, wygrywając bez Maćka Lampego. W sporcie raz się przegrywa, raz wygrywa. Ten zespół pokazał w przeszłości, że potrafi podnosić się po porażkach, jak tej z Austrią w poprzednich eliminacjach. Wierzę, że tak będzie w sobotę w Estonii. Aleksander Kudriawcew (kapitan reprezentacji Białorusi): - Dawno nie mówiłem po polsku. Nie byłem tu 10 lat. Bardzo chciałem, tak jak i koledzy z zespołu, wygrać w Toruniu, po wysokiej porażce u siebie. Doceniamy Polaków, to dobry zespół. Dziś jednak zrobiliśmy wszystko, co nam trener powiedział w szatni i udało się. Być może rywale byli trochę zdekoncentrowani, pewni swoich przewag. Dali nam szansę. Adam Waczyński (kapitan reprezentacji Polski): - Ciężko cokolwiek po takim meczu powiedzieć. Rozegraliśmy zdecydowanie najsłabsze spotkanie ze wszystkich w tym roku. Bardziej zawiódł nasz atak niż obrona. 76 straconych punktów to nie tak dużo, ale zdecydowanie na mało samo rzuciliśmy. Cóż, za trzy dni kolejny mecz. Musimy zapomnieć o dzisiejszym, odbudować się i walczyć. W Toruniu nam nie wyszło, choć każdy chciał wygrać. Rzeczywiście, daliśmy dziś rywalom szanse, powód do tego, żeby mocno uderzyli. Sami spudłowaliśmy wiele łatwych rzutów. Musimy to jak najszybciej zmienić, wyciągnąć wnioski. Polska - Białoruś 57:76 (10:13, 18:21, 15:21, 14:21) Polska: Mateusz Ponitka 16, Maciej Lampe 10, Przemysław Zamojski 6, AJ Slaughter 6, Adam Hrycaniuk 6, Adam Waczyński 5, Tomasz Gielo 4, Aleksander Czyż 4 Białoruś: Maalik Wayns 21, Arciom Parachowski 14, Aleksander Semianiuk 11, Aleksander Kudriawcew 10, Maksym Sałasz 7, Witalij Liutycz 7, Aleksiej Trascinecki 2, Wiaczesław Korz 2, Mikita Mieszczeriakow 2. Estonia - Portugalia 82:63 Tabela: pkt M Z P kosze 1. Polska 9 5 4 1 396:350 2. Estonia 8 5 3 2 366:350 3. Białoruś 8 5 3 2 368:360 4. Portugalia 5 5 0 5 324:394