- Myślę, że daliśmy z siebie wszystko. Cóż, nie wystarczyło. Grecy świetnie trafiali za trzy i tyle. Mają duży potencjał w ataku. Staraliśmy się zagęszczać środek licząc, że będą rzucali z dystansu tak, jak w poprzednich meczach (tylko 33 proc. skuteczności - red.). Niestety... - przyznał 33-letni rozgrywający Stelmetu BC Zielona Góra. Weteran reprezentacji rozegrał w środę swój najlepszy mecz w turnieju. Pod nieobecność kontuzjowanego A.J. Slaughtera był jedynym w polskim obozie specjalistą od prowadzenia gry. W 34 minuty uzyskał 12 pkt (m.in. 2/2 za trzy, 2/2 z wolnych), cztery zbiórki, dziewięć asyst i popełnił tylko dwie straty. Jak sam podkreśla, koszykówka to jednak gra zespołowa. Czego zabrakło zespołowi do sukcesu? - Dużo by mówić. Dzisiaj staraliśmy się, walczyliśmy, przez 30 minut byliśmy w grze. Później rywale odskoczyli, poczuli się pewnie, a nam ciężko było cokolwiek zrobić w ataku. Na pewno nie pomógł nam brak A.J. Slaughtera. Cóż, trzeba było tak grać i nie narzekaliśmy. Koledzy bardzo dużo mi pomagali - przyznał. Przekleństwem drużyny trenera Mike’a Taylora w helsińskim turnieju były słabe końcówki. W środę ostatnią kwartę Polacy przegrali 10:25, wcześniej wypuścili zwycięstwa w ostatnich fragmentach spotkań z Finlandią i Francją. - Nie jesteśmy przyzwyczajeni do grania na takiej intensywności przez 40 minut. Polska liga tego nie umożliwia. Na pewno w końcówkach zawodziliśmy" - podsumował najbardziej doświadczony koszykarz "Biało-czerwonych", który w reprezentacji rozegrał 173 spotkania i zdobył 1075 punktów. Polska z jednym zwycięstwem i czterema porażkami zajęła piąte miejsce w grupie A i żegna się z turniejem. Grecja z czwartej lokaty awansowała do drugiej fazy mistrzostw w Stambule, gdzie w 1/8 finału zmierzy się z Litwą.