Do takiej konkluzji skłoniła go obserwacja gry reprezentacji w meczach kontrolnych. - Oglądam wszystkie jej mecze i nie mogę się dopatrzyć stałej pierwszej piątki. Trener Mike Taylor, moim zdaniem, za bardzo miesza w składzie i eksperymentuje. Do turnieju pozostało już niewiele czasu i należy utrwalać zdobyte umiejętności i nawyki, a nie ciągle próbować czegoś nowego - ocenił i dodał, że wzajemne zrozumienie na parkiecie to jeden z głównych czynników siły każdej drużyny. Jego zdaniem, oprócz braku zgrania, niepokoić może także słabsza obrona zespołowa. - Nasi rywale w ME to nie "cienkie Bolki" i potrafią wykorzystać każdą słabszą stronę Polaków. Czas pokaże, czy potrafimy sobie z nimi poradzić. Mimo wszystko trzeba być dobrej myśli. Być może, przy sprzyjających okolicznościach, uda się wywalczyć prawo gry w olimpijskich kwalifikacjach - wspomniał Młynarski. Olimpijczyk z Moskwy (1980) uważa, że w ciągu ostatnich 30-35 lat koszykówka zmieniła się na niekorzyść. - To niemal całkiem inna gra. Kiedyś oparta była często na szybkim ataku. Zdobywało się więcej punktów, stwarzano atrakcyjne dla kibiców widowisko. Obecnie gra jest bardziej statyczna i wolna - zauważył. Martwi go też coraz bardziej widoczny brak przywiązania zawodników do barw klubowych. - Dawniej gracz czuł związek z kolegami z zespołu, klubem i środowiskiem. Teraz często podpisuje kontrakt na rok i mało go obchodzi, co stanie się po jego odejściu - zauważył. Jakie wydarzenia z przeszłości popularny w środowisku "Młynarz" wspomina najczęściej? - Dumny jestem z mojej gry na igrzyskach olimpijskich w Moskwie, gdzie zdobyłem tytuł króla strzelców. Najczęściej trafiałem do kosza również w mistrzostwach Europy w Turynie (1979) i Pradze (1981), gdzie wybrano mnie do piątki europejskich gwiazd. To dało mi wiele satysfakcji - powiedział. Prezentowane na boisku atuty sprawiły, że interesował się nim Real Madryt. - W tamtych latach przeprowadzka z Polski do zawodowego zespołu była niemożliwa. Można było oczywiście wyjechać na Zachód i tam pozostać, ale nie zdecydowałem się na ten krok - dodał. Dopiero w 1988 roku trafił do Niemiec i przyczynił się do wprowadzenia SVD 49 Dortmund do pierwszej ligi. W polskiej ekstraklasie czterokrotnie przypadł mu tytuł króla strzelców. - Często jestem pytany, czy to wynik wrodzonego talentu? Oczywiście liczą się uzdolnienia, ale muszą być poparte ciężką pracą i chęcią podnoszenia swojej klasy. Po dwóch treningach w hali, przenosiłem się na podwórko mojego mieszkania przy ul. Mickiewicza w Wałbrzychu, gdzie ćwiczyłem rzuty do kosza - wspomniał. Zdradził, że chłopcy z okolicy podawali mu piłkę w zamian za... słodycze. - Nie schodziłem poniżej tysiąca rzutów dziennie - zaznaczył. 10 grudnia 1982 roku, podczas meczu w Wałbrzychu z Pogonią Szczecin, ustanowił do dziś aktualny rekord kraju w liczbie zdobytych punktów - 90. - To dla mnie także powód do dumy, tym bardziej, że wtedy nie zaliczano trafień za trzy punkty - podkreślił. 59-letni obecnie Młynarski przez większość kariery zawodniczej związany był z Górnikiem Wałbrzych, z którym w 1982 roku zdobył mistrzostwo Polski oraz trzykrotnie (1981, 1983, 1986) wicemistrzostwo. W reprezentacji kraju występował przez dziewięć lat, zdobywając w 150 meczach 2680 punktów. Ostatnio pracował w trzecioligowym klubie Dark Dog Górnik Nowe Miasto, ale z powodu kłopotów zdrowotnych musiał przerwać zajęcia. Andrzej Basiński