Wszystkie spotkania Finów, prowadzonych od 14 lat przez Henrika Dettmana, trenera o najdłuższym w Europie stażu pracy z reprezentacją, kończą się w dramatycznych okolicznościach. Na inaugurację wygrali z brązowym medalistą poprzedniego Eurobasketu Francją 86:84 po dogrywce, w kolejnym spotkaniu ulegli Słowenii 78:81. W niedzielę pokonali Polskę 90:87 po dwóch dogrywkach. Ich postawę docenił prezydent Finlandii Sauli Niinistoe, który po spotkaniu z "Biało-Czerwonymi" odwiedził ekipę w szatni Hartwall Areny, składając jej gratulacje. W niedzielę Polacy prowadzili na 92 sekundy przed końcem czwartej kwarty różnicą dziewięciu punktów (66:57). Od tego momentu nie zdołali już powiększyć dorobku, a mocno zdeterminowani, twardo broniący Finowie, wspierani przez głośnią, 12-tysięczną publiczność, zmusili drużynę Mike’a Taylora do błędów, zdołali doprowadzić do wyrównania i zwyciężyć po dwukrotnym przedłużeniu czasu gry. "Przeciętny fan chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jak rzadki był powrót Finlandii w tym meczu" - skomentował na jednym z portali społecznościowych dziennikarz "Hoops Hype" Mika Honkasalo, piszący o NBA. Właśnie 20-letni gracz NBA Lauri Markkanen, który po tegorocznym drafcie trafił do Chicago Bulls, był bohaterem fińskiej reprezentacji. Zdobył 27 pkt, miał dziewięć zbiórek, dwie asysty, przechwyt, blok i dwie straty. 15 pkt ze swojego dorobku uzyskał w ostatnich 15 sekundach czwartej kwarty i w dogrywkach, gdy decydowały się losy meczu. "Nie jestem w stanie opisać, co się właśnie wydarzyło. Ta drużyna nigdy się nie poddaje. Słowa uznania także dla kibiców" - napisał po meczu na Twitterze dyrektor sportowy fińskiej federacji koszykówki Jukka Toijala. Rozgrywający Petteri Koponen z Barcelony rzucił w niedzielę dla gospodarzy 21 pkt, 4 zbiórki i 7 as., a skrzydłowy Erik Murphy - 12, 5 zb. i 3 as. "Świetne zwycięstwo całej drużyny. Jestem z niej dumny, tak jak z niesamowitych fanów" - skomentował inny wyróżniający się zawodnik, zdobywca 10 pkt Sasu Salin. Z Helsinek - Marek Cegliński