Został pan ponownie kapitanem reprezentacji koszykarzy. Jak odbyła się nominacja? Adam Waczyński: Trener mnie wyznaczył. W zeszłym roku było demokratyczne głosowanie, teraz praktycznie zespół się nie zmienił, szkoleniowiec także, filozofia jest ta sama, więc mamy kontynuację. To dla mnie na pewno zaszczyt - być kapitanem reprezentacji. Mam nadzieję, że okażę się godny tej funkcji. Kibice zastanawiają się dzisiaj nad pana dyspozycją w ataku. W dotychczasowych meczach kontrolnych nie brakowało panu zbiórek czy asyst, ale za dużo było strat i za mało zdobytych punktów. Osiągnie pan na czas odpowiednią skuteczność rzutów? - To jest pewien proces, który trzeba przejść. Każdy po kontuzji tego doświadczył. Cały czas trenujemy, żeby było jak najlepiej w najważniejszej imprezie. Wszystko idzie zgodnie z planem. Nie przejmuję się, jestem pewny siebie, pewny tego, że w najważniejszym momencie będzie bardzo dobrze. Jak się pan czuje fizycznie po przerwie w grze spowodowanej kontuzją i długim dochodzeniu do siebie? Bardzo pan wyszczuplał? - Schudłem siedem kilogramów, ale fizycznie czuję się bardzo dobrze. Nie wiem, czy nie najlepiej w ostatnich latach. Dlatego jestem nastawiony optymistycznie. Po prostu człowiek musi się przełamać i tyle. W drużynie narodowej debiutował pan w mistrzostwach Europy 2011 na Litwie. Jak postrzega pan jej ewolucję w trakcie tych sześciu lat? - Z każdym rokiem jest lepiej. Od czterech lat pracuje z nami ten sam trener, filozofia gry jest ta sama, ale zawodnicy są coraz lepsi. Kadrowicze trafiają do coraz lepszych zespołów, więc automatycznie nasz poziom wzrasta. Uważam, że jako zespół jesteśmy trochę niedoceniani. Wszystkie inne wokół mają w swoich składach liderów, zawodników z NBA, gwiazdy Euroligi. My takich jeszcze nie mamy, wszystko przed nami, ale w tej reprezentacji wszystko idzie zgodnie z planem. - Postaramy się być najlepszym zespołem, jakim możemy być. Większość zawodników kadry występuje w solidnych zespołach zagranicznych. To ma ogromne znaczenie. Polscy koszykarze coraz mocniej pukają do liczących się lig hiszpańskiej, tureckiej, francuskiej. Myślę, że z każdym rokiem ta liczba będzie wzrastać. Ostatni sezon, w klasowym zespole Unicai Malaga, był chyba dla pana najtrudniejszym doświadczeniem. - Wynikało to ze specyfiki gry, trenowania, liczby rozegranych spotkań w sezonie. Trafiłem do prawdziwie profesjonalnego zespołu, najlepszego, w jakim do tej pory grałem. Miałem inną rolę w drużynie. Nie wykonywałem tylu rzutów co poprzednio, nie zdobywałem tylu punktów, ale procenty skuteczności rzutów utrzymywały się na tym samym poziomie co w poprzednich latach w Hiszpanii. Oddawałem mniej rzutów, miałem mniej minut gry, bo zespół był równiejszy. Nie mam sobie praktycznie nic do zarzucenia. Sezon był ciężki i wymagający, ale solidny. Czuję efekty. Moja rola była inna - nie jako strzelec tylko bardziej skrzydłowy. Myślę, że te wszystkie elementy złożą się na całość i pomogą mi w przyszłości. Tego lata przybyło panu kilku kolegów, a jednocześnie rywali, w lidze hiszpańskiej. Kibice w kraju już szykują się na pojedynki Waczyńskiego z Mateuszem Ponitką, Przemysławem Karnowskim, Tomaszem Gielo czy Michałem Michalakiem. - Nic tylko się cieszyć, że spotkam kolegów, z którymi będę mógł porozmawiać przed i po meczu. Jednak na parkiecie każdy będzie grał dla swojego klubu. Nie będę ich traktował inaczej niż wszystkich. Od trzech lat jestem w lidze hiszpańskiej i w każdym meczu toczy się bitwa o miejsce w drużynie na poszczególnych pozycjach. O przetrwanie, można powiedzieć, bo każde spotkanie jest ważne dla twojej przyszłości. Teraz znowu będę tak samo się motywował i tak samo grał. Kto może pociągnąć reprezentację do sukcesów? - Mateusz Ponitka, oczywiście. Jak co roku jest w znakomitej formie. Damian Kulig zrobił ogromny postęp. Myślę, że gra naprawdę bardzo dobrze i bardzo przydaje się zespołowi. Właściwie wszyscy są na swoim normalnym, solidnym poziomie. Myślę, że naszą przewagą jest to, że zawodnicy cały czas są w dobrej formie, dbają o siebie i są dostępni dla reprezentacji. Rozpoczynamy turniej w Helsinkach, gdzie rywalami będą: Słowenia, Islandia, Finlandia, Francja i Grecja. Jaki wynik w mistrzostwach Europy będzie dla kapitana drużyny spełnieniem oczekiwań? - Ciężko sobie stawiać jakieś konkretne cele. Wiadomo, każdy z nas jest ambitnym zawodnikiem i chciałby zajść jak najdalej. Myślę, że nie można przesadnie wybiegać w przyszłość, tylko skupić się na tym, co jest teraz, a nie na tym, co będzie czy było. Na pewno w każdym meczu będziemy starali się dać z siebie jak najwięcej. I tyle. Mamy trudną grupę, ale nie niemożliwą do przejścia. Rozmawiał Marek Cegliński