Jak i gdzie spędza pan święta skoro w rozgrywkach Zjednoczonej Ligi VTB trwa dwutygodniowa przerwa?- Święta pierwszy raz od wielu lat spędzamy w Polsce. Świetnie się złożyło, że ostatni mecz w lidze zagraliśmy 22 grudnia, zresztą w... Zielonej Górze. Mogłem zatem zostać z rodziną w kraju. Miałem szansę odwiedzić dziadków, ciocię i wujka, których często przecież nie widuję. Bardzo się cieszę, że tym razem tak pięknie się ułożyło. Od razu po świętach wracam jednak do Rosji przygotowywać się do kolejnych meczów. Jakie są pierwsze wrażenia z pobytu w Krasnodarze i grze w rosyjskiej lidze? W minionym sezonie występował pan przecież w lidze hiszpańskiej, a to zupełnie inne klimaty...? Co najbardziej pana zaskoczyło w Krasnodarze, w Rosji na plus i minus?- Plus to na pewno organizacja klubu, naprawdę super. Poza tym cała tzw. otoczka koszykarska, zainteresowanie dyscypliną. Jestem też zadowolony z poziomu życia w Krasnodarze. Cieszą mnie też dobre relacje z kolegami w drużynie, bo to jest bardzo ważne. Mówię trochę po rosyjsku, więc siłą rzeczy dobrze dogaduję się z Rosjanami. Minusy to na pewno dużo długich podróży na mecze i... ogromne korki w mieście. Kultura jazdy samochodem w Rosji jest też ciekawa... Czyli najbardziej przeszkadzają problemy transportowe...- Tak, zdecydowanie. Mieszkam kilka kilometrów od sali i są dni, kiedy jadę na trening 12-15 minut, ale niestety częściej zdarzają się te, w których podróż trwa 30, a nawet 50 minut. To duża różnica. Poza tym cały czas musisz być czujny nie tylko na drodze, ale i w domu, by wyjechać w odpowiednim czasie. Chwila nieuwagi i stoisz... Jazda samochodem nie należy do przyjemności, a słynna rosyjska kuchnia? Czy stał się pan fanem blinów, zup? Czy jest kłopot z dostępem do ulubionych produktów? - Gdy żona przyjeżdża do Krasnodaru, to zdecydowanie jem tylko w domu i potrawy, które najbardziej lubię. Żona naprawdę świetnie gotuje i to ona wprowadziła wiele dobrych w skutkach zmian w mojej diecie. Gdy jej nie ma, to czasem wyskoczę na regionalny barszcz, jednak zdecydowana większość to posiłki sprawdzone i ugotowane w domu.Co zmieniło się w zespole po odejściu słynnego serbskiego trenera Sasy Obradovica, którego zastąpił asystent Vlada Jovanovic? W sumie to chyba niezbyt drastyczna zmiana. - Ale zawsze coś nowego. Zmiana szkoleniowca zazwyczaj w dużym stopniu oddziałuje na zespół. Kilka takich sytuacji w swojej karierze już miałem i tym razem było podobnie. Trener Jovanovic ma przed sobą duże wyzwanie, bo musi połączyć w całość tak wiele silnych charakterów... To nie jest łatwe. Na pewno zmienił się trochę nasz styl. Gramy dużo szybciej w ataku i wprowadziliśmy kilka nowych rozwiązań taktycznych w obronie.Czy pana rola w drużynie też jest teraz inna? - Na początku, gdy stery objął nowy trener, mniej czasu spędzałem na boisku. Mamy wielu doświadczonych zawodników, więc to na nich opierała się gra. Ja byłem w kolejce oczekujących... Jednak teraz dostaję więcej minut i szans. Zaufanie trenera Jovanovica do mnie wzrosło. Staram się w każdym spotkaniu +odpłacać+ za to na boisku. Lokomotiw w Lidze VTB ma bilans 7-4, a w Pucharze Europy 9-1 i awansował do fazy TOP 16 z pierwszego miejsca w grupie. Czy zatem rozgrywki o mistrzostwo Rosji, w których uczestniczą także zespoły z innych krajów, m.in. wspomniany Stelmet BC Enea, są zatem trudniejsze od europejskiej rywalizacji?- Trudno porównywać obydwie ligi. Na pewno w Rosji gra jest dużo twardsza i bardziej fizyczna. Za to w Eurocupie często daleko podróżujemy i walczymy z najlepszymi drużynami w poszczególnych ligach. Zawsze jest różnica między ligą krajową a pucharami i to w każdej dyscyplinie. W VTB przydarzyły nam się dwie wpadki i teraz musimy być bardzo skoncentrowani w kolejnych spotkaniach, by sezon zasadniczy zakończyć na wysokim miejscu i zapewnić sobie dobrą pozycję przed play off. W Pucharze Europy osiągnęliśmy w pierwszej rundzie bardzo dobry bilans i czekamy na kolejne wyzwania już w nowym roku. Udział, w których rozgrywkach jest priorytetem dla władz klubu, trenerów, koszykarzy? Jakie są cele zespołu?- W Lidze VTB naszym celem, podobnie jak każdej drużyny za wyjątkiem euroligowego CSKA Moskwa, jest zajęcie drugiego lub trzeciego miejsca po sezonie zasadniczym, właśnie po to, aby nie trafić na "Czerwoną Armię" w półfinale. Zespół ze stolicy w ostatnich latach dominuje i co roku sięga po tytuł. Finalista rozgrywek otrzymuje prawo gry w Eurolidze i to jest nasz cel! W Pucharze Europy chcemy zajść jak najdalej i również powalczyć o udział w Eurolidze w przyszłym sezonie, ale na taki przywilej może liczyć wyłącznie zwycięzca. Cele są zatem w pewnym sensie zbieżne... Mierzymy w Euroligę. W meczach PE zdobywa pan średnio 10,1 pkt i notuje pięć zbiórek, a w VTB nieco mniej - odpowiednio 6,7 i 3,1...- Te statystyki nie wszystko pokazują. Wydaje mi się, że w pucharze spędzam na boisku dużo więcej czasu. Oczywiście miło jest zdobywać dużo punktów albo mieć wiele zbiórek, ale wszyscy jesteśmy tu po to, by coś w tym sezonie wygrać jako zespół. I to jest mój osobisty cel, nie statystyki. A jak wypada porównanie ligi hiszpańskiej, w której grał pan wcześniej, i rozgrywek w Rosji? Jakie są najistotniejsze różnice?- Mogę śmiało powiedzieć, że jest duża różnica. W Hiszpanii tempo gry było i zapewne jest znacznie większe. Podobnie jak nacisk na taktykę i skauting, czyli rozpoznanie przeciwnika. Poza tym gra jest bardziej złożona. W Rosji dominują twarde, fizyczne starcia. Gra jest bardziej statyczna. Dwa różne style, dwie różne ligi. Z gry w każdej można się czegoś nauczyć. Z takiego założenia wychodziłem wybierając oferty klubów. Na ile, w skali 10-punktowej, jest pan zadowolony z decyzji o wyborze Lokomotiwu?- Gdyby moja rodzina była ze mną cały czas, to na pewno dałbym silną "dychę", a tak muszę wystawić "dziewiątkę". Ale takie jest życie sportowca...