Wygrany mecz 80:70 ze Szwajcarią w prekwalifikacjach Eurobasketu 2025 miał dla Polaków charakter quasi-towarzyski. Już po rozpoczęciu eliminacji do mistrzostw Europy nasz kraj został wskazany jako współgospodarz Eurobasket 2025 przez co uzyskaliśmy automatyczny awans. Turniej będzie rozgrywany w Polsce, Finlandii, na Łotwie i na Cyprze. Nie zmienia to faktu, że Polacy okazali się najlepsi w swej grupie wyprzedzając Chorwację, Szwajcarię i Austrię. Mecz ze Szwajcarią miał jednego bohatera - kilka dni temu Łukasz Koszarek pożegnał się w barwach reprezentacji z polską publicznością - w Sosnowcu Biało-Czerwoni pewnie wygrali z Austrią 87:72. Dziś Koszarek zagrał w kadrze po raz 212 i ostatni. 39-letni zawodnik nie opuszcza jednak reprezentacji, od października 2021 r. pełni funkcję dyrektora sportowego drużyny narodowej. Koszarek rozpoczął spotkanie w pierwszej piątce, w czwartej minucie spotkania zastąpił go Michał Michalak. Na samą końcówkę spotkania, gdy losy meczu były już rozstrzygnięte, "Koszi" po raz ostatni wszedł na boisko w koszulce reprezentacji. Na mecz ze Szwajcarią specjalnie przyjechał Mateusz Ponitka, którego od czasu tak udanego Eurobasketu 2022 (4. miejsce na kontynencie) w kadrze nie było z powodu obowiązków klubowych - zawodnik gra w barwach Panathinaikosu Ateny. Lider naszej reprezentacji, chciał towarzyszyć Koszarkowi w ostatnim spotkaniu w barwach reprezentacji. - Łukasz Koszarek to jeden z najlepszych rozgrywających w historii polskiej koszykówki, a w ostatnich 20-30 latach najlepszy. Cieszę się, że teraz razem zagramy ze Szwajcarią - powiedział Mateusz Ponitka na łamach WP Sportowych Faktów. We Fryburgu nie minęło pięć sekund, a Aleksander Balcerowski po raz pierwszy trafił do kosza po asyście Ponitki. Tak samo zakończyła się pierwsza połowa, ale to co pomiędzy tymi akcjami nie napawało optymizmem. Polacy po pierwszej połowie przegrywali siedmioma punktami - 35:42. Biało-Czerwoni przegrywali walkę na tablicach, niecelnie rzucali z dystansu, często faulowali, a Szwajcarzy (którzy nie należą do potęg - ostatni raz w mistrzostwach Europy wzięli udział w 1955 r.) bezlitośnie wykorzystywali rzuty osobiste. Dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty, po "trójce" Killiana Martin było 18:13 dla gospodarzy. Ten zawodnik zdobył osiem kolejnych punktów dla Szwajcarii. Kwarta zakończyła się bardzo efektownym wsadem Arnaud Cotture - gospodarze mieli po 10 minutach sześć punktów więcej i prowadzili 27:21. W drugiej kwarcie nie było wcale lepiej, przewinienie techniczne zaliczył Jakub Schenk (już jego czwarty faul!), a połowa zakończyła się wynikiem 42:35. Powtórzył się scenariusz z pierwszego meczu dzisiejszych rywali w Lublinie - Polacy pokonali wtedy Szwajcarię 79:64, mimo że do przerwy sensacyjnie przegrywali. W drugiej połowie meczu we Fryburgu znacznie poprawiła się polska obrona. Piłka coraz częściej dostawała się do rąk Balcerowskiego, a gospodarze nie potrafili znaleźć na niego recepty. W 24. minucie był już remis - 45:45. Gdy wydawało się, że Polacy przejęli kontrolę nad meczem to Szwajcarzy wyszli na znaczące prowadzenie 55:48. Tuż przed końcem trzeciej kwartu wyższy bieg włączył Przemysław Żołnierewicz, który dwukrotnie trafił za trzy punkty - Polska po raz pierwszy od pierwszej kwarty wyszła na prowadzenie, a po 30. minutach było 58:58. Dwie minuty później po "trójce" Balcerowskiego wyszliśmy na prowadzenie 64:61, a po kolejnej na 3 minuty przed końcem meczu 76:66 - nasz zawodnik miał wtedy już 30 punktów na koncie. To najlepszy pod względem punktowym mecz Aleksandra Balcerowskiego w reprezentacji. Ostatecznie reprezentacja Polski koszykarzy wygrała ze Szwajcarią 80:70. Szwajcaria - Polska 70:80 (27:21, 15:14, 16:23, 12:22) Maciej Słomiński, INTERIA