Olgierd Kwiatkowski, Interia: Prowadzona przez pana reprezentacja Polski zdobyła brązowy medal mistrzostw świata. Poza historycznym osiągnięciem ten wynik przybliża Polskę do udziału w pierwszym w tej dyscyplinie turnieju olimpijskim w Tokio. Jak daleko jesteśmy od igrzysk? Piotr Renkiel, trener reprezentacji Polski w koszykówce 3x3: Trzecie miejsce, które zajęliśmy na turnieju w Amsterdamie, oznacza, że wystartujemy w kwalifikacjach olimpijskich. Zasady są takie, że pierwsze trzy zespoły z rankingu federacji z 1 listopada 2019 r. kwalifikują się bezpośrednio do igrzysk w Tokio. Natomiast trzy najlepsze drużyny z zakończonych mistrzostw świata, w tym my, jadą na turniej eliminacyjny, który odbędzie się w kwietniu. Tam będzie obowiązywać formuła jak na MŚ - z 20 drużyn, trzy wyjadą do Tokio plus gospodarz Japonia. Jest jeszcze jeden dodatkowy turniej dla państw, które nie uczestniczyły w igrzyskach olimpijskich w Londynie i Rio de Janeiro. Tam ewentualnie będziemy szukać ostatniej szansy awansu na igrzyska. Jak realnie ocenia pan możliwość przejścia przez to sito eliminacyjne? - Po tym sukcesie awans jest realny, tym bardziej, że Serbia prowadzi w rankingu, więc prawdopodobnie nie będzie jej na turnieju kwalifikacyjnym. Jeżeli nam udałoby się powtórzyć wynik taki jak na mistrzostwach, pojechalibyśmy na igrzyska. Pan bardziej cieszy się z tego medalu, czy z tej szansy wyjazdu na igrzyska, gdzie zagra tylko osiem drużyn? - Polska drużyna w koszykówce 3x3 zdobyła pierwszy medal dla Polski w historii tej dyscypliny. Jest to również pierwszy od dłuższego czasu medal w koszykówce. To dla nas ogromna radość, ale szczytem marzeń każdego sportowca jest walka o olimpijskie złoto. Co zdecydowało o sukcesie w Amsterdamie? - O sukcesie w Amsterdamie zadecydowała chęć rewanżu za zeszłoroczne mistrzostwa świata w Manili. Było to widać po zawodnikach od początku przygotowań. W Holandii w każdym meczu zostawili na boisku całe serce. Nawet jak nie szło w ataku to nadrabiali to z nawiązką w obronie. Dziękuje im za te emocje, które dostarczali każdego dnia. Uważam, że dużo do drużyny wniósł Przemysław Zamojski. Znakomity obrońca, jak również seryjny strzelec. Każdy kolejny turniej sprawia, że staje się lepszym zawodnikiem w 3x3. Paweł Pawłowski, Marcin Sroka i Michael Hicks grają ze sobą drugi rok, a Przemek idealnie ich uzupełnił. W ataku królem był Michael Hicks... - Wszyscy, którzy znają się na koszykówce wiedzą, że Michael jest jednym z najlepszych zawodników w ataku. To wartość dodana dla naszego zespołu. Najlepiej o tym świadczy fakt, że został nominowany do najlepszej trójki turnieju, jak i został królem strzelców. Jego niesamowity rzut w meczu z Serbią przesądził o zwycięstwie i zdobyciu medalu. Czy koszykówka 3x3 ma szansę zdobyć popularność w Polsce i w czym może konkurować z koszykówką tradycyjną? - W Polsce coraz więcej zawodników próbuje swoich sił w koszykówce 3x3. Dzięki naszym sukcesom jest coraz głośniej o tej dyscyplinie. Mam nadzieję, że więcej osób będzie chciało ją uprawiać, bo jest dużo bardziej widowiskowa, efektowna, łatwiejsza do oglądania, łatwiej dostępna, gdyż potrzebujemy tylko trzech graczy i jeden kosz. Jest dużo zalet tej dyscypliny. Staje się coraz bardziej widoczna. W przyszłym tygodniu weźmiemy udział w eliminacjach mistrzostw Europy, które odbędą się we wrześniu. W lipcu w Warszawie zorganizowana zostanie pierwsza w polskiej historii Satellita, gramy w challengerach. W pierwszy weekend lipca w moim rodzinnym Gdańsku odbędą się mistrzostwa Polski. Jest coraz więcej turniejów w Polsce. Dużo ludzi ma już świadomość czym jest koszykówka 3x3. Co pana skłoniło, żeby grać w koszykówkę 3x3 i w końcu zostać trenerem? - Od zawsze rywalizowałem na turniejach 3x3. Dzięki koszykówce 3x3 miałem epizod w ekstraklasie. Nabrałem dużo pewności siebie podczas turniejów rangi Masters. Dużo lepiej czuję się w koszykówce 3x3. Jest to sport dla mnie dużo bardziej naturalny niż koszykówka 5x5 i widzę, że wielu zawodników ma dużo większe predyspozycje do tej dyscypliny i coraz częściej ją wybiera. Grając w 1. lidze w Krakowie, rozpocząłem pracę z młodzieżą w szkole Marcina Gortata. Obecnie jestem trenerem kadry seniorów 3x3, asystentem przy kadrze U-23 oraz trenerem w szkole Marcina Gortata w Gdańsku. Schowałem do kieszeni swoje ambicje zawodnicze dla dobra rozwoju polskiego 3x3. Nie była to łatwa decyzja, lecz wyszła dość naturalnie. Czy w Polsce i na świecie zawodnicy specjalizują się wyłącznie w koszykówce 3x3, czy dzielą ją z koszykówką tradycyjną? - W Polsce jest kilka profesjonalnych drużyn m.in. Energa 3x3 Gdańsk. Najlepsi łączą jeszcze koszykówkę pięcioosobową i po sezonie zaczynają 3x3. Ale na przykład w Japonii istnieje profesjonalna liga koszykówki 3x3. Takich lig powstaje coraz więcej. Serbowie z Nowego Sadu, 4-krotni mistrzowie świata, utrzymują się od paru lat, grając wyłącznie w 3x3. Ostatnio na Filipinach powstała nowa liga, gdzie ściągani są zawodnicy z całego świata. Tym bardziej trzeba docenić, że Polska pokonała Serbię w meczu o trzecie miejsce? - Serbowie to aktualni mistrzowie świata i Europy. Od sześciu lat nie udało się nam ich pokonać. Zagraliśmy z nimi niewiarygodny mecz, szczególnie trzeba docenić to, że pokonaliśmy ich na mistrzostwach świata, walcząc o igrzyska olimpijskie. Amerykanie, z którymi Polska grała w półfinale, sądząc po wyniku 8:22, byli jednak poza zasięgiem. - W tym meczu bardzo dobrze trafiali za dwa punkty. Wszystko co rzucili w stronę kosza wpadło. My mieliśmy problem ze skutecznością. Później jak Amerykanie złapali wiatr w żagle, to ciężko było ich zatrzymać. Z taką dyspozycją rzutową pokonaliby każdą drużynę, nawet złożoną z zawodników NBA, którzy by zagrali w 3x3. To jest najciekawsze w tej dyscyplinie. Nieważne czy grasz w NBA, Eurolidze czy Energa Basket Lidze, ale stajesz na boisku w 3x3 i szanse są wyrównane. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski