Mistrzostwa świata koszykarzy odbędą się w tym roku po raz osiemnasty, a gospodarzem będą po raz pierwszy Chiny (31 sierpnia - 15 września). Decyzją władz FIBA turniej przeniesiono z 2018 roku na rok 2019 (by nie rozgrywać czempionatu w tym samym roku, co piłkarski mundial) i zwiększono liczbę uczestników z 24. do 32. Taki stan rzeczy okazał się korzystny dla polskiej kadry, która w MŚ grała tylko jeden raz w historii, w 1967 roku. Droga na mundial w Chinach nie była wcale łatwa, a na pewno krótka. W pierwszej fazie eliminacji kadra zajęła drugie miejsce w grupie, tuż za Litwą. W drugiej reprezentacja rozpoczęła rywalizację od porażki z Włochami w Bolonii 82:101, ale później ograła w Gdańsku Chorwację (79:74), pokonała na wyjeździe Oranje (105:78), by w Gdańsku wziąć rewanż na Italii (94:78) po wspaniałej walce. Polska zajmuje obecnie trzecią lokatę w grupie J, ostatnią premiowaną awansem. Do końca rywalizacji naszej drużynie pozostały dwa mecze. 22 lutego Biało-Czerwoni zmierzą się na wyjeździe z Chorwacją, a 25 lutego w Gdańsku stawią czoła najsłabszej w stawce Holandii. Teoretycznie szansę na awans mają jeszcze Węgry, ale Madziarzy musieliby wygrać dwa mecze - stawią czoła m.in. Włochom - i liczyć na dwie porażki Polaków. Mecz z Holandią będzie dla naszej drużyny kluczowy, wygrana zapewni awans "Biało-Czerwonym". Z Oranje nasz zespół zmierzy się 25 lutego (godzina 20:30) w gdańskiej Ergo Arenie - która stała się domem dla reprezentacji - a zawody zapowiadają się jako święto, nie tylko koszykówki. Przed spotkaniem dla kibiców PZKosz przygotował niespodziankę: koncert Kamila Bednarka i Roksany Węgiel. Pierwszy mecz w Den Bosch Orły wygrały 105:78 i są faworytem spotkania rewanżowego. - Jestem pewny, że wypełnimy po brzegi Ergo Arenę, bo zależy nam na tym, żeby kadra miała jak największe wsparcie. Nie możemy zapomnieć o co walczymy - o awans do mistrzostw świata. Ostatni raz nasi zawodnicy grali na mistrzowskiej imprezie 52 lata temu. Bądźcie wszyscy tam z nami - zachęca prezes PZKosz Radosław Piesiewicz. Reprezentacja Polski tylko raz w swojej historii występowała na mistrzostwach świata, w 1967 roku. Drużyna prowadzona przez legendarnego trenera Witolda Zagórskiego w Urugwaju zajęła bardzo wysokie piąte miejsce. Najpierw w fazie grupowej Polacy ograli Portoryko (76:64) i Paragwaj (101:60), a także przegrali z Brazylią (67:83). W fazie finałowej Biało-Czerwoni przegrali trzy kolejne mecze z faworytami zmagań: 61:86 z ZSRR, 78:82 z Jugosławią oraz ponownie z Brazylią, tym razem 85:90. Co ciekawe, te trzy ekipy zajęły kolejne miejsca na podium. Naszej ekipie udało się jednak wygrać z Argentyną 65:58, później przyszła porażka z USA (61:91), a na koniec zmagań wygrana z Urugwajem 72:62, dzięki której reprezentacja MŚ zakończyła na pozycji piątej. Najlepszym strzelcem całych mistrzostw został Bohdan Likszo. Drugie miejsce w tej klasyfikacji zajął Mieczysław Łopatka, który został wybrany później do najlepszej piątki turnieju. Występ na mundialu w 1967 roku był jednym z większych sukcesów reprezentacji Polski. I jedynym. Więcej nasz zespół ma nawet na igrzyskach olimpijskich (sześć) czy w mistrzostwach Europy, gdzie kadra raz wywalczyła srebro (1963) i trzy razy brąz (1939, 1965, 1967). Za ojca sukcesu trzeba uznać Mike'a Taylora. Amerykanin konsekwentnie budował zespół, który zaskoczył rywali w eliminacjach MŚ. Taylor był krytykowany, pojawiały się głosy, że związek powinien go zwolnić, ale działacze pozostali cierpliwi i dziś zbierają tego efekty. Amerykanin dobrał sobie ludzi, zrezygnował z kilku gwiazd, m.in. Marcina Gortata i zbudował zespół, który walczy na parkiecie i nie pęka. Świetnie pokazał to pojedynek z Włochami, kluczowe zwycięstwo kwalifikacji. - Obecna kadra to połączenie naszego rdzenia, czyli tych koszykarzy, których gra dała nam świetną pozycję wyjściową przed dwoma najbliższymi meczami oraz zawodników, co do których mamy pewność, że wyrażają gotowość, by czekać na swoją szansę i pomóc kadrze. Ostatnie mecze pokazały, że obrana przez nas droga jest właściwa, bo i ludzie dobrani do realizacji naszych celów są właściwi. Mam na myśli i moich zawodników i mój sztab. Wszyscy ci ludzie mają w sercach wielkie pragnienie awansu na mistrzostwa świata i to jest nasz cel - mówi Mike Taylor, którego coraz częściej pytają dziennikarze o naszego jedynaka w NBA. Na razie sprawy Gortata w kadrze nie ma. - Gortat powinien mieć miejsce w reprezentacji - nie kryje jeden z filarów drużyny, Łukasz Koszarek. A inny kluczowy koszykarz - który prywatnie niezbyt lubi się z Marcinem Gortatem - Maciej Lampe, bardzo chwali sobie występy w kadrze, w której znalazł się po przerwie. - Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą jakim jestem zawodnikiem. Mogę grać pod koszem i na obwodzie. Bardzo fajnie gra mi się z kolegami z reprezentacji. Podoba mi się system wypracowany przez trenera Mike’a Taylora. Także to, że tak naprawdę nie gramy pod nikogo, tylko bardzo zespołowo. W każdym meczu ktoś inny może się wybić i przesądzić o jego wyniku. Uważam, że trener Taylor przez ostatnie pięć lat wykonał wielką pracę dla polskiej koszykówki - ocenił Lampe. Dla niego występ w MŚ będzie miał również wyjątkowy smak, bo na co dzień gra w chińskim Jilin Northeast Tigers. Spekulacje kończy selekcjoner Taylor, który koncentruje się już na dwóch ostatnich meczach eliminacji i przypieczętowaniu awansu. - Chcę stanowczo podkreślić, że drzwi do kadry narodowej nie są zamknięte dla nikogo, kto chciałby dzielić z nami nasze marzenia i osiągnąć coś wyjątkowego dla polskiej koszykówki - powiedział Amerykanin. Kris