Z reprezentantem kraju o kończącym się 2008 roku rozmawialiśmy w Warszawie, podczas prezentacji nowych strojów kadry narodowej. INTERIA.PL: Jak podobają się Panu stroje? Bartłomiej Wołoszyn, reprezentant Polski: - Są wygodne. Pierwszy raz mam ten strój na sobie, nie mam żadnych zastrzeżeń, nic tylko zagrać w nim na mistrzostwach. Wystąpił Pan w roli modela. Do blasku fleszy i pełnych sal jest Pan przyzwyczajony, ale to chyba było zupełnie nowe doświadczenie? - Zgadza się. Jakaś tam trema z tego powodu była, ale dobrze się czułem. Myślę, że nie zawiodłem organizatorów. Rok 2008 zbliża się ku końcowi. Jaki to był czas z pańskiego punktu widzenia? - Na pewno ten rok można podzielić na dwa rozdziały; kadrowy i klubowy. Dla mnie głównie przebiegł on pod znakiem reprezentacji, ponieważ kadra jest dla mnie priorytetem. Przyszedł nowy trener, pod którego okiem ciężko pracowaliśmy i nadal będziemy pracować na to, by wywalczyć sobie miejsce w kadrze na mistrzostwa. A jak może podsumować Pan rok w Anwilu Włocławek? - Na pewno nie spisaliśmy się najlepiej w ubiegłym sezonie, trochę zawiedliśmy oczekiwania, zarówno nasze, jak i kibiców. W tym postaram się to naprawić. Myślał już Pan nad postanowieniami noworocznymi? - Nie, jeszcze nie. Chciałbym w każdym sezonie rozwijać się koszykarsko, także tego życzyłbym w sobie w nadchodzącym roku. Chciałbym też, żeby omijały mnie kontuzje, to dla sportowca jest najważniejsze. Wróćmy jeszcze do reprezentacji. Jak ocenia Pan sytuację wokół polskiej koszykówki? - Na pewno mistrzostwa, które organizujemy wypychają powoli koszykówkę na należyte tory. W ciągu ostatnich lat trochę o niej w naszym kraju zapomniano. Myślę jednak, że jeżeli będzie dobry występ na mistrzostwach, to koszykówka stanie się jeszcze bardziej popularna. Jakie są na to szansę? W grupie zagramy z Litwą, Turcją i Bułgarią. To korzystni rywale? - Na mistrzostwach nie ma słabych drużyn. Graliśmy niedawno dwukrotnie z Bułgarią. Przy pomocy kibiców możemy z nimi wygrać. Natomiast Litwa i Turcja to z pewnością nie są łatwi rywale, ale we własnej hali do powalczenia. Rozmawiał: Dariusz Jaroń