W piątkowy wieczór polscy koszykarze pokonali na wyjeździe Chorwację 77:69 i drugi raz w historii awansowali na mistrzostwach świata. Po raz pierwszy i ostatni wystąpili w 1967 roku w Urugwaju. Znakomity przed laty zawodnik i wielokrotny reprezentant Polski Stanisław Olejniczak przyznał, że nie do końca spodziewał się sukcesu w Varażdinie. Zakładał, że awans "Biało-Czerwoni" wywalczą przed własną publicznością w meczu z Holandią, który odbędzie się w poniedziałek. "Chorwaci zawsze byli i są bardzo dobrą drużyną, nawet jeśli przeciwko nam grali w osłabieniu. Myślę, że do kronik przejdzie fakt, że pokonaliśmy Chorwatów dwukrotnie w eliminacjach, a do tego w ich własnej hali. Takich wyników dawno nie było. Wiadomo, że gospodarzom ściany pomagają, a tam publiczność bywa szowinistyczna" - powiedział Olejniczak. Dwukrotny medalista mistrzostw Europy (1963, 1965) i olimpijczyk z Tokio (1964) przyznał, że z przyjemnością ogląda się polski zespół. "To jest chyba najlepsza drużyna od co najmniej 20 lat. Uważam, że grają bardzo dobrze w defensywie. Taktycznie ten zespół jest mądrze poukładany, popełniają mało błędów, potrafią wykorzystywać sytuacje. Ci młodsi zawodnicy jak Adam Waczyński grając poza Polską zrobili bardzo duże postępy. Dużą rolę odegrał też A.J. Slaughter - dobrze się stało, że dał się namówić na grę w naszej reprezentacji. Nie ma co ukrywać, że nasi rozgrywający trochę się zestarzeli" - ocenił. Jak dodał, wreszcie na miarę oczekiwań zaczął grać Maciej Lampe, który wcześniej w kadrze zawodził. "Lampe albo był kontuzjowany, albo brakowało mu woli walki. W ostatnich latach spisywał się poniżej oczekiwań, a teraz gra najlepszą koszykówkę w polskiej reprezentacji. Gdyby Polska wychowała jeszcze jednego środkowego, takiego sprawnego o wzroście 210 cm to polska reprezentacja naprawdę mogłaby odnosić sukcesy" - podkreślił. Olejniczak jednak zaznaczył, że temat Marcina Gortata w kadrze jest już zamknięty. Nawet, gdyby pojawiła się taka możliwość, to jego zdaniem nie ma sensu do tego wracać. "Przypomnę, że kilka lat temu pojechaliśmy na mistrzostwach Europy z Lampem i Gortatem w składzie. Pisano wówczas, że mamy +dwie wieże+, z którymi nie wiadomo co osiągniemy. Skończyło się na jednym zwycięstwie i kompromitacją. Uważam, że Gortat w obecnej jego sytuacji niewiele jest już w stanie wnieść do tej drużyny" - stwierdził. Uczestnik igrzysk olimpijskich w Tokio podkreślił również, że dużą rolę w sukcesie reprezentacji odegrał amerykański trener Mike Tylor, który od pięciu lat prowadzi "Bało-Czerwonych". "Uważam, że Taylor zrobił doskonałą selekcję, wykorzystał możliwości i potencjał zawodników. Widać, że naprawdę potrafił znaleźć wspólny język z zawodnikami i przekonać do swoich pomysłów. To duży sukces, że udało nam się utrzymać go przez tyle lat na stanowisku selekcjonera. Myślę, że ma on duży autorytet wśród reprezentantów, czego brakowało polskim szkoleniowcom. A fakt, że jest obcokrajowcem okazał się atutem. Nie jest uwikłany w żadne układy, zależności, nikt mu też nie próbuje podpowiadać" - podsumował Olejniczak. autor: Marcin Pawlicki