Koszykarki rozpoczynają pierwsze zgrupowanie przed czerwcowym EuroBasketem we wtorek we Władysławowie, zaledwie 10 dni po zakończeniu walki o złote medale MP. Kapitan Wisły Can-Pack Kraków nie ukrywa, że powoli oswaja się z myślą o ponownych ciężkich treningach. ME w Rumunii i na Węgrzech (11-28 czerwca) będą kwalifikacją do igrzysk w Rio de Janeiro w 2016 roku. Bezpośredni awans uzyska tylko mistrz, ale cztery kolejne ekipy zdobędą prawo startu w dodatkowym turnieju przedolimpijskim. - Na odpoczynek psychiczny i fizyczny po rozgrywkach ligowych jest naprawdę za mało czasu. Czuję się właściwie tak, jakbym miała jedynie wolny weekend. Przyznam, że na razie zgrupowanie w Cetniewie jest dla mnie abstrakcją i ciężko mentalnie będzie mi wejść w rytm pracy. Taki jest terminarz i nie zmienimy tego. EuroBasket to walka o marzenia, czyli igrzyska w Rio i na pewno determinacji nie zabraknie. Mam przeczucie, że albo będzie super, albo klapa. Oczywiście wolę pierwszy wariant - powiedziała zawodniczka odpoczywająca przez kilka dni wraz z najbliższymi w Żywcu. Zdaniem skrzydłowej obecność w zespole narodowym Amerykanki Julie McBride mającej polskie obywatelstwo, wpłynie na przyspieszenie gry i będzie istotnym wzmocnieniem potencjału "Biało-czerwonych". - Znakiem firmowym Julie jest szybka koszykówka i kontratak. To typowa kreatorka gry. Może właśnie to jest ten element, którego potrzebowała drużyna. Jestem spokojna o to, że miesiąc przygotowań pozwoli Julie wkomponować się w zespół. Na pewno trener Jacek Winnicki ustawi odpowiednio naszą taktykę, a ona sama jest na tyle dobrą zawodniczką, że dopasuje się do zespołu - oceniła. Żurowska-Cegielska inaczej niż przed rokiem odbiera sukces ligowy z Wisłą, która po tytuł sięgnęła 24. raz w historii. - Cenię mistrzostwo i nagrodę MVP inaczej niż przed rokiem. Wtedy to było pierwsze seniorskie złoto - spełnienie marzeń. Teraz w roli kapitana sukces zespołowy i indywidualny jest dla mnie ważniejszy niż pierwszy złoty - dodała. Zawodniczka nie ukrywa, że wielkim wsparciem jest dla niej mąż, były żużlowiec Krzysztof Cegielski (wypadek i ciężki uraz kręgosłupa przerwał jego karierę w 2003 roku), który stara się być niemalże na wszystkich meczach. Zabrakło go ostatnio jedynie na pierwszym spotkaniu finału z Artego i ...Wisła uległa nieoczekiwanie na własnym parkiecie bydgoskiej drużynie 64:66. - Ci, którzy nas znają od razu powiedzieli, że przegrałyśmy dlatego, że nie było Krzysia. Jest dla mnie tak ważną i bliską osobą. Jego spojrzenie zawsze dodaje mi energii, czuję podczas meczu, że mam jego wsparcie. Tak samo było z rodzicami, którzy w Gorzowie Wlkp. chodzili na wszystkie moje spotkania. Teraz po minie męża wiem w zasadzie wszystko: czy jest dobrze, czy powinnam się przebudzić, zagrać bardziej agresywnie - dodała zawodniczka, która 31 maja będzie obchodzić pierwszą rocznicę ślubu. Jej zdaniem finały z Artego, choć toczyły się pod dyktando Wisły, nie były jednostronne. Krakowska drużyna wygrała 3-1. - Rywalki były spełnione, bo dla nich finał był tym, o czym marzyły. Jednocześnie widziałyśmy, że są zmęczone, bo rywalizacja z Energą w półfinale kosztowała je wiele sił i psychicznej determinacji. Wiedziałyśmy, że marzą o tym, żeby wygrać z nami. Całą swoją energię skumulowały w pierwszy meczu w Krakowie. W Bydgoszczy też walczyły, ale widać było, że są w pewnym sensie pogodzone z myślą, że będą miały srebro, które jest dla nich sukcesem - dodała. Koszykarka, której kontrakt, podobnie jak przed rokiem, wygasł w dniu ostatniego spotkania finału, nie ukrywa, że chciałaby pozostać w Krakowie. - Oczywiście, że chciałabym nadal grać w Wiśle. Jakby nie patrzeć, jestem teraz bezrobotna i nie jest to miłe uczucie. Koniec sezonu to zawsze jeden z najtrudniejszych okresów, wiążący się z oczekiwaniem, negocjacjami i niepewnością o przyszłość, o to, czy będzie sponsor zespołu - oceniła wychowanka AZS PWSZ Gorzów Wlkp., która od 2012 roku występuje w Krakowie.