- Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Reklamy turnieju pojawiły się na billboardach, w miejskich autobusach, na ulicach rozdawane były ulotki, informacje trafiły do klubów sportowych - wyliczył szef wydziału promocji katowickiego magistratu Waldemar Bojarun. Jego zdaniem na frekwencję wpływ miał też termin mistrzostw - koniec roku szkolnego i długi weekend. - Darmowe wejściówki trafiły do uczniów i ich zorganizowane grupy pojawiły się w hali. Myślę, że ludzi mogły zniechęcić wyniki naszej drużyny. Przed meczem z Hiszpanią wysyłaliśmy sms-y do mieszkańców, zapraszające do hali - dodał. W mieście nie można kupić gadżetów - koszulek, kubków etc. - My nie możemy takich rzeczy produkować i sprzedawać, bo nie mamy prawa do logo mistrzostw. Na mocy porozumienia z organizatorem wydrukowaliśmy pięć tysięcy mapek Katowic opatrzonych znakiem turnieju, które zostały rozdane za darmo. Tyle samo biało-czerwonych balonów przygotowanych było dla kibiców - wyjaśnił. Organizatorzy mistrzostw mogli zlecić sprzedaż oficjalnych gadżetów na przykład Centrum Informacji Turystycznej. Taką drogą dystrybuowane są m.in. pamiątki związane z GKS-em Katowice. - Niewątpliwie łatwiej było ściągnąć ludzi do "Spodka" w 1999 roku, kiedy nasze koszykarki zdobyły w tym miejscu tytuł. Teraz kibiców jest mniej. Rozmawialiśmy z Walterem Jeklinem, generalnym menedżerem kadry koszykarzy i był pozytywnie zaskoczony frekwencją - stwierdził Bojarun. Po zakończeniu rywalizacji koszykarek w Katowicach, "Spodkiem" "zawładną" siatkarze. 29 i 30 czerwca zagrają tu z Brazylią. Mecze nie mają znaczenia dla awansu Polaków, którzy będą gospodarzem turnieju finałowego. Bilety w sprzedaży internetowej na oba spotkania są wyprzedane.