W pierwszym meczu w Samokowie podopieczne trenera Jacka Winnickiego przegrały 44:59. Polki w rewanżu musiały wygrać różnicą co najmniej 16 punktów, by awansować do finału eliminacji. Plan wykonały więc z nawiązką, najwięcej prowadząc nawet 33 punktami. Drugą parę półfinałową tworzyły Izrael i Grecja. Oba spotkania zakończyły się na korzyść Greczynek, które w pierwszym spotkaniu wygrały 69:57, a w drugim 66:57. Finał play off eliminacji mistrzostw Europy 2015 odbędzie się 22 i 25 czerwca. Mecz w Cetniewie był przeciwieństwem spotkania w Bułgarii. Podopiecznym trenera Jacka Winnickiego wychodziło wszystko, a rywalki grały tak słabo jak "Biało-czerwone" w Samokowie. Polki były lepsze w każdym elemencie: wygrały walkę pod tablicami 37:34, miały 40 procent skuteczności z gry przy 24 proc. Bułgarek i 13 asyst, o dziewięć więcej od przeciwniczek. Polki wymusiły też na koszykarkach znad Morza Czarnego 20 strat (same miały 11) i zdobyły 16 punktów po błędach rywalek. Tylko pierwsze minuty były wyrównane i trochę nerwowe w wykonaniu podopiecznych trenera Jacka Winnickiego. W siódmej minucie prowadziły już jednak 15:4 po czterech punktach z rzędu Agnieszki Skobel. Grały konsekwentnie w obronie i skutecznie w ataku. Awans, czyli prowadzenie różnica co najmniej 16 punktów uzyskały już w 16 minucie, po rzucie kapitan Joanny Walich. Było wówczas 28:11. W drugiej połowie zawodniczki trenera Winnickiego kontrolowały sytuację. Znakomicie spisywała się Agnieszka Majewska, która uzyskała double-double - 11 punktów i 10 zbiórek oraz mająca niewielkie doświadczenie w kadrze seniorskiej Paulina Misiek (12 pkt). Polki dwukrotnie osiągnęły prowadzenie różnicą 33 punktów - pod koniec trzeciej kwarty (54:21) i na początku ostatniej (60:27). W końcówce rywalki zmniejszyły straty, ale nie były w stanie odebrać sukcesu "Biało-czerwonym". Jacek Winnicki: - Po bardzo słabym meczu w Samokowie, najgorszym od kiedy zostałem szkoleniowcem, nie trzeba były przekonywać dziewczyn do walki i dodatkowo motywować. Wszystkie zdawały sobie sprawę, co muszą poprawić indywidualnie i zespołowo. Ważne, że nie bały się wziąć odpowiedzialności w swoje ręcę i pokazały charakter. Wprowadziliśmy pewne korekty w taktyce. Wszystkie elementy, ale przede wszystkim nastawienie psychiczne, wola walki, konsekwencja i determinacja pozwoliły zdominować sytuację na parkiecie. Graliśmy twardo w obronie i mimo, że w ostatniej kwarcie strefa Bułgarek wybiła nas trochę z rytmu, to wynik nie był zagrożony. Teraz musimy tylko wyciągnąć wnioski z dwumeczu z Bułgarią przed finałową rywalizacją i zagrać w równą determinacją w obydwu spotkaniach. Agnieszka Szott-Hejmej: - Zagrałyśmy bardziej agresywnie w obronie, no i skutecznie w ataku. W Bułgarii grałyśmy zupełnie nie tak, jak zakładałyśmy, trochę wpływ miało na to zmęczenie długą podróżą, trochę nie pasowały nam piłki, bo cały czas trenujemy spaldingami, a tam były innej firmy. Przed spotkaniem w Cetniewie było trochę stresu, bo miałyśmy w podświadomości, że do odrobienia jest aż 16 punktów. Na pewno na tak słaby mecz, jak w Samokowie, nie możemy sobie pozwolić w finale play off. Odnalazłyśmy tempo i styl. Wierzę, że tym razem na wyjeździe będzie zupełnie inaczej. Wiemy, że drugi raz tak słabego spotkania z mocniejszym rywalem nie możemy rozegrać, bo może to się dla nas źle skończyć. Zbyt dużo już osiągnęłyśmy, by nie zrobić tego ostatniego kroku. Jestem tak szczęśliwa i "naładowana" pozytywnymi emocjami, że mogłabym zaraz rozegrać jeszcze kolejne spotkanie. Polska - Bułgaria 65:44 (15:7, 21:9, 22:11, 7:17) Polska: Paulina Misiek 12, Agnieszka Majewska 11, Weronika Idczak 11, Agnieszka Skobel 8, Agnieszka Szott-Hejmej 8, MDominika Owczarzak 7, Magdalena Leciejewska 4, Joanna Walich 4, Magdalena Skorek 0, Martyna Koc 0, Aleksandra Pawlak 0. Najwięcej dla Bułgarii: Milena Tomowa 10, Stefka Mitewa 9. Pierwszy mecz 44:59, awans Polek.