Sytuacja Polski w grupie F kwalifikacji nie jest korzystna - dwie porażki z Wielką Brytanią, drużyną, która uległa różnicą ponad 30 pkt Białorusi, a Polska w Rydze zagra przeciwko temu rywalowi dwa razy. Szanse na awans biało-czerwonych do Eurobasketu są tylko matematyczne... Marosz Kovaczik: To jasne, że faworytem w meczach z Białorusią nie jesteśmy, ale nie możemy potraktować spotkań w eliminacjach jak sparingów, nie mobilizować dziewczyn i mówić z góry, że nic się nie stanie jak przegramy. Wymagamy jako sztab trenerski, by w każdym meczu było zaangażowanie i koncentracja, by zespół walczył od początku do końca. Do Rygi zabrał pan kilka zawodniczek, które nie grały jeszcze w seniorskiej drużynie. Idzie młodość? - Tak, mamy kilka nowych zawodniczek. To już najwyższy czas, by młoda generacja zaczęła grać na seniorskim poziomie. Na sto procent dam szansę młodym, ale nie mogę powiedzieć przed meczem, że będzie to tyle czy tyle minut. Każdy mecz ma swoją historię. Cieszy mnie atmosfera, to, że jest dużo energii, zaangażowania na treningach. Ze starszych zawodniczek brakuje m.in. tej najbardziej doświadczonej kapitan Martyny Koc. Kto zatem otrzyma zaszczyt założenia opaski? - Zdecydują dziewczyny. My jako sztab trenerski chcemy przedstawić trzy, cztery nazwiska koszykarek, które widzimy w tej roli. Będzie dyskusja, a po niej dziewczyny wybiorą kapitana. To moim zdaniem najlepsze rozwiązanie. Trenerem biało-czerwonych został pan półtora roku temu, ale tak się złożyło, że poprowadził pan drużynę do tej pory w... jednym meczu - z Wielką Brytanią w listopadzie 2019 r. na początek kwalifikacji. Pandemia pokrzyżowała panu letnie przygotowania, a rewanż z tym rywalem w "bańce" w Stambule opuścił pan ze względu na pozytywny wynik testu na koronawirusa. - Drużyna cały czas się mnie +uczy+, a ja poznaję zawodniczki. Naszym największym problemem jest właśnie to, że latem nie mogliśmy rozegrać meczów towarzyskich. Tak naprawdę dopiero w środę w spotkaniu z Białorusią zobaczę, jak zespół funkcjonuje w tym składzie, który miałem latem, jak reagować będzie na moje decyzje. Dużo pracy przed nami. Białoruś to uczestnik igrzysk w 2008 i 2016 roku, zespół, który w mistrzostwach Europy nieprzerwanie gra od 2013 r. W pierwszym meczu eliminacji pokonał Brytyjki w Manchesterze aż 90:59. - To bardzo silna drużyna, choć nie wiemy, jaką formę prezentuje teraz. Niemniej doświadczenie jest jej wielkim atutem. W ostatnich trzech, czterech latach rywalki zagrały w dość stabilnym składzie około 30 meczów. Dla mojego zespołu, bez doświadczenia na europejskich parkietach, każde spotkanie jest ważne, nawet każda minuta ma znaczenie. Ponieważ Białorusinek zabrakło w listopadzie w Stambule z powodu wykrycia ogniska COVID-19, w Rydze zagramy z nimi dwa razy - w środę i w sobotę. Rywalki między tymi meczami czeka jeszcze spotkanie z Wielką Brytanią... - W sytuacji, w jakiej jesteśmy w grupie, szczególnie ważne jest pierwsze spotkanie. To mecz o to, by utrzymać szanse, nawet jeśli są one matematyczne. W zespole Białorusi jest chyba sześć zawodniczek powyżej 30. roku życia. Taki maraton - trzy mecze w cztery dni - musi się odbić na ich fizyczności. Drugi mecz z nami będzie dla rywalek trudniejszy, dlatego tym bardziej musimy być skoncentrowani w pierwszym spotkaniu. Do Rygi zabrał pan 13 koszykarek, a w oficjalnym protokole zawodów jest 12 miejsc. Która z zawodniczek będzie oglądać spotkania tylko z ławki, bez możliwości gry? - Na pewno w każdym meczu będzie to inna koszykarka. Decyzje podejmiemy tuż przed pierwszymi gwizdkami, kierując się dyspozycją dnia dziewczyn, tym, co zobaczymy na zajęciach. Mieliśmy dwa treningi w poniedziałek i pozostały nam dwa kolejne we wtorek, bo środowe spotkanie gramy już w południe. Olga Miriam Przybyłowicz