Nawet jeśli oznaczać to będzie posadzenie wartych dziesiątki milionów dolarów gwiazd National Basketball Association na ławce rezerwowych... Nazwiska 15 koszykarzy, którzy znaleźli się w "kadrze trenera K", na testowe mecze w Chinach czyta się jak paradę gwiazd: Carmelo Anthony (Nuggets), Gilbert Arenas (Wizards), Shane Battier (Rockets), Chris Bosh (Raptors), Bruce Bowen (Spurs), Elton Brand (Clippers), Dwight Howard (Magic), LeBron James (Cavaliers), Antawn Jamison (Wizards), Joe Johnson (Hawks), Brad Miller (Kings), Chris Paul (Hornets), Amare Stoudemire (Suns), Kirk Hinrich (Bulls), Dwyane Wade (Heat). Kiedy z zespołu odpadli, z różnych - czasami osobistych, czasami rodzinnych - powodów: Chauncey Billups (Pistons), Kobe Bryant czy Lamar Odom (obaj Lakers), Krzyżewski nie robił tragedii, powtarzając zdanie, które najlepiej oddaje jego spojrzenie na sprawę: - To nie jest Drużyna Gwiazd. To drużyna, która ma grać zespołową koszykówkę i wykorzystywać, a nie bać się międzynarodowych reguł gry. To drużyna, która ma wreszcie grać, tak jak potrafi.. W ostatnich latach największym problemem kadry USA nie był brak talentów, ale fakt, że mogąc korzystać z obrony strefowej, rywale Amerykanów nastawiali się na to, by odebrać graczom z NBA to, co oni potrafią najlepiej - grę "jeden na jeden" i wejścia pod kosz. W ataku zostawały więc tylko desperackie rzuty z dystansu, a jeśli dodamy do tego brak zespołowej gry w obronie, wynikający z olbrzymiej niechęci do spędzania tygodni na zgrupowaniach kadry, to wiadomo, dlaczego złote medale pozostawały poza zasięgiem najlepszych koszykarzy globu. Krzyżewski obiecał, że to wszystko zmieni i jak na razie, podczas zgrupowania w Las Vegas, dotrzymał słowa. W odróżnieniu od swoich poprzedników, a w szczególności ostatniego trenera kadry Larry Browna, który lubił uważać siebie za gwiazdę równą swoim koszykarzom, Krzyżewski zupełnie nie przejmował się np. tym, by ustawiać kadrę... według wysokości zarobków. Marty Burns ("Sports Illustrated") sugeruje nawet, że "coach K" może w Japonii zostawić na ławce rezerwowych takie nazwiska jak Wade, Anthony, Arenas, Stoudemire czy Jamison, wypuszczając na parkiet pierwszą piątkę w składzie: Hinrich (rozgrywający), James (rzucający obrońca), Battier ("mały" skrzydłowy), Brand ("silny" skrzydłowy) oraz Miller (środkowy). Nikt nie twierdzi przy tym, że np. Hinrich ma więcej talentu niż Paul czy Arenas, ale żaden z tej dwójki nie ma jednocześnie trzech elementów: niezbędnej przy rywalizacji zespołami z Europy: skuteczności rzutów za trzy, zadziorności w obronie, czy też umiejętności pomocy kolegom z zespołu. O ile kandydatura LeBrona, jako katalizatora ataku oraz umiejętności wejścia pod kosz nie podlega dyskusji (Dwyane jest mniejszy, gorzej podaje i gorzej zbiera) czy Branda (potrafi zebrać 15 piłek, zdobyć 20 punktów rzutami z półdystansu i doskonale czuje się w grze zespołowej) nie budzą wątpliwości, to jednak takie nazwiska jak Battier czy Miller mogą zastanawiać. Ale też tylko na pierwszy rzut oka. Shane Battier to większa wersja Hinricha, czyli koszykarz, który zawsze robi to, czego potrzebuje drużyna, nie wymagając ciągłego posiadania piłki - jak np. Carmelo Anthony. Nie tylko jest pierwszym, którzy rzuca się na parkiet za stracona piłką, ale trafia z prawie 40-procentową skutecznością zza linii trzech punktów. Co do Millera, to zespołowi USA potrzeba koszykarza jego wzrostu i wszechstronności - podobnie jak w przypadku Battiera czy Branda, rywale do ostatnich sekund nie będą wiedzieli czego się po Millerze spodziewać. Poda? Rzuci z półdystansu? Może wejdzie pod kosz? A jeśli taktyka wszechstronności zawiedzie? Krzyżewski może zawsze spojrzeć z duma na ławkę rezerwowych, dać piłkę Wade'owi i powiedzieć: - Rób swoje. Przemek Garczarczyk, USA