Polacy absolutnie nie zadowolili się wypełnieniem celu, o którym przed Eurobasketem mówił Aaron Cel, czyli wyjściem z grupy. W 1/8 finału zawodnicy trenera Igora Milicicia toczyli bardzo wyrównany, dramatyczny bój z faworyzowaną Ukrainą. I co najważniejsze - zwycięski - 94:86. Awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy w koszykówce, to największy sukces polskiej drużyny od 25 lat, gdy "Biało-Czerwoni" zajęli siódme miejsce na kontynencie. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. "Biało-Czerwoni" byli lepsi w premierowej kwarcie, Ukraińcy w drugiej. W tej części spotkania najlepszy w naszych szeregach był AJ Slaughter, który cztery razy trafił za trzy punkty, razem na koncie miał 16 oczek. Kroku dotrzymywał mu center Aleksander Balcerowski, który trafiał z dystansu i popisał się efektownym "slum dunkiem". Ukraińcy starali się grać bardzo szybko, często byli nieuchwytni dla naszej obrony, z kontry w pierwszej połowie zdobyli aż 15 punktów, trzecią część dorobku. Ataki naszych rywali napędzał Issuf Sanon, zawodnik z korzeniami z Burkina Faso, ale najskuteczniejszy był Wiaczesław Bobrow, który tak jak Slaughter miał cztery celne "trójki", łącznie 13 punktów na koncie. W połowie trzeciej kwarty mieliśmy już siedem punktów deficytu - 52:59, wydawało się, że właśnie rozpoczął się odjazd faworyzowanych Ukraińców. Jednak nagle obudzili się Mateusz Ponitka i Michał Sokołowski i już był remis, po 59. Zaraz nasz kapitan uruchomił Aleksandra Dziewę, który popisał się akcją "2+1" i Polska prowadziła trzema punktami! Wynik oscylował wokół remisu, do gry powrócił Slaughter, który miał już 20 punktów na koncie. Kwarta zakończyła się trzema celnymi rzutami osobistymi rezerwowego Jakuba Garbacza. Przed ostatnią kwartą Polska prowadziła dwoma punktami - 69:67. Zawodnik Stali Ostrów zaczął ostatnią część meczu tym co lubi i potrafi najbardziej - celnym rzutem z dystansu. Zawodnicy byli już zmęczeni, rzuty nie trafiały do kosza, aż wreszcie przełamał się Ponitka i dał nam prowadzenie. Zaraz Balcerowski zablokował Mychajliuka, piłka trafiła do Sokołowskiego, który trafił z dystansu - było już 84:78 dla Polski, na pięć minut przed końcem! Zaraz "za trójkę" trafił Ponitka i było 87:78. Czy to można zepsuć? Jak najbardziej, zwłaszcza że za pięć fauli z boiska zszedł Balcerowski. Polacy zaczęli igrać z ogniem i przewaga stopniała do trzech punktów. Do końca meczu trwał horror - na szczęście zwycięski dla Polski! Polska - Ukraina 94:86 (24:21, 18:24, 27:22, 25:19) Maciej Słomiński, Interia