Wójcik zaprzeczył, że jego roczny kontrakt z sopockim klubem opiewa na kwotę 400 tysięcy dolarów. - Nie... Ta kwota nie jest prawdziwa. Nie powiem jednak ile dostałem od Prokomu. Zresztą, nie rozmawiam na temat pieniędzy. Nie jestem pewien, czy społeczeństwo w naszym kraju jest gotowe na informacje o zarobkach sportowców. To spowodowałoby zawiść wobec zawodników. Po co nam ona? Myślę, że każdy powinien rzetelnie wykonywać swoją pracę i nie zaglądać innym do garnków. Mnie na przykład nie interesuje, ile zarabiają koledzy z drużyny - stwierdził koszykarz. Prokom Trefl Sopot będzie reprezentował nasz kraj w Eurolidze. Zdaniem Wójcika Prokom w obecnym składzie osobowym stać na sprawienie niespodzianki. - W tej chwili z kontuzją zmaga się Mark Miller, nie w pełni sił po wyleczeniu urazu i chorobie jest Harold Jamison. Myślę, że gdy obaj będą już mogli grać na sto procent możliwości, stać nas będzie na sprawienie niespodzianki w Eurolidze, czyli jako pierwsza polska drużyna, awansować do najlepszej szesnastki rozgrywek - stwierdził. - Można chcieć być liderem, ale tu chodzi o to, żeby wygrywał zespół. Wiadomo, że w tej chwili w ekipie są Goran Jagodnik i Tomas Pacesas, którzy nadają ton boiskowym poczynaniom, ale na zespół trzeba patrzeć z perspektywy wyników - dodał Wójcik.