- To był ciężki pojedynek. Prokom zagrał bardzo dobrze i w obronie i w ataku. My nie mogliśmy długo złapać właściwego rytmu gry. Dopiero w czwartej kwarcie udało nam się doprowadzić do wyrównania, bo w końcu był lepszy atak - powiedział trener Saso Filipovski. - W końcówce mieliśmy szczęście, ale to jest element koszykówki. W finale każde zwycięstwo jest cenne, bo walka jest wyrównana. Myślę, że w niedzielę każdy z moich zawodników zagra lepiej - dodał słoweński szkoleniowiec wicemistrza Polski. - W ostatnich minutach obrona nie była już tak dobra jak na początku. Na zbyt dużo pozwoliliśmy Loganowi, zabrakło szczęścia. Można by długo wyliczać, bo czegoś nam zabrakło, ale to nie ma sensu. Ta porażka zmobilizuje nas do walki w niedzielę, bo przyjeżdżając do Zgorzelca zakładaliśmy, że jedziemy po dwa zwycięstwa. Nie możemy "zwalać" porażki na to, że w czwartej kwarcie zabrakło rozgrywających (i Shakur i Milicic popełnili wcześniej pięć fauli). Takie sytuacje zdarzają się w koszykówce i musimy wygrywać także wtedy, gdy nie ma rozgrywających - powiedział skrzydłowy Prokomu Trefla Krzysztof Roszyk, który miał stuprocentową skuteczność rzutów z gry (między innymi trafił 3 razy zza linii 6,25 m). - Prokom dobrze bronił i to nie było zaskoczeniem, ale my fatalnie graliśmy w defensywie, popełnialiśmy głupie błędy i stąd prowadzenie rywali. Pod koszem mieliśmy kłopoty ze Stanojeviciem, który jest doświadczonym zawodnikiem i ma trochę więcej kilogramów niż nasi środkowi. W drugiej połowie lepiej broniliśmy, ale przede wszystkim zadecydowała niesamowita gra Davida Logana w czwartej kwarcie. Brakuje mi słów, żeby określić to co robił David. Bez niego - mogę to śmiało stwierdzić - nie wygralibyśmy tego meczu. Jesteśmy bliżej celu. W niedzielę jest kolejny ciężki pojedynek, choć myślę, że po wygranej w meczu numer jeden będzie nam się grało łatwiej, mniej nerwowo - powiedział kapitan PGE Robert Witka.