- Byliśmy dobrze przygotowani do rywalizacji z Nadieżdą, a koszykarki wykonały swoje zadania. W trzeciej kwarcie prowadziliśmy już różnicą 13 punktów, ale dopadł nas kryzys. Nie potrafiliśmy zatrzymać kontrataków rywalek i mimo niezłej gry w ataku pozycyjnym traciliśmy przewagę. Rosjanki uzyskały nawet prowadzenie różnicą czterech punktów. Przetrzymaliśmy jednak kryzys. W czwartej kwarcie zdecydowanie lepiej zagraliśmy w defensywie i to dało nam sukces. Jesteśmy o pół kroku od awansu, ale patrząc z drugiej strony, to tylko jedno zwycięstwo. Żeby być zapamiętanym, trzeba dokonać czegoś spektakularnego, czyli wygrać dwa razy - powiedział Winnicki. Szkoleniowiec docenia klasę rywala z Rosji, ale wie, że jego zespół jest w dobrej formie. - Siła Nadieżdy, patrząc na nazwiska zawodniczek, jest porównywalna z Galatasaray Stambuł czy ZVVZ Praga, czyli naszymi silnymi grupowymi rywalami. Od połowy grudnia przegraliśmy tylko raz, licząc spotkania w lidze i Eurolidze - z gospodarzem turnieju Final Eight UMMC Jekaterynburg. To o czymś świadczy - dodał. Winnicki obawia się jedynie, że w rewanżowym spotkaniu w piątek, podobnie jak w Orenburgu, ekipa CCC nie wystąpi w najsilniejszym składzie. - Największe szanse na grę w piątek ma chyba Walerija Musina, której zabrakło w pierwszym spotkaniu, podobnie jak jej imienniczki Bereżynskiej. Teraz doszły nowe kłopoty. Kontuzji doznały Agnieszka Majewska i Magda Skorek. Ta ostatnia ma boleśnie stłuczony mięsień czworogłowy uda. Nie chcę jednak spekulować, jakie są szanse na to, że zagrają. Przylecimy do Polkowic i po konsultacji z lekarzami podejmę decyzję. Mamy na to jeszcze trochę czasu - powiedział.