W związku z tragedią, do jakiej doszło w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach mecz poprzedzony został minutą ciszy. Organizatorzy odwołali ponadto występ cheerleaderek, a muzyka płynąca z głośników została przyciszona. Turcy rozpoczęli tak, jak we wcześniejszych meczach turnieju, ze sporym animuszem i chęcią szybkiego narzucenia swojego stylu gry rywalom. Grecy mieli z tym problemy tylko przez moment (0:5, 2:7 w pierwszej kwarcie). Podopieczni Jonasa Kazlauskasa opanowali walkę na deskach (25:11 w zbiórkach do przerwy) i błyskawicznie wyszli na prowadzenie. Grecja rządzi na tablicach Uderzająca była zwłaszcza przewaga Greków na atakowanej tablicy. Mistrzowie Europy sprzed czterech lat regularnie wygrywali walkę o zbiórkę w ofensywie, dzięki czemu mimo słabej skuteczności mieli sporo okazji do powiększania dorobku punktowego. Turcy mieli też problemy pod atakowanym koszem. Bardzo słaby występ przed przerwą zaliczył Hedo Turkoglu (0/5 z gry), a drugi z liderów drużyny, Ersan Ilyasova na kilka minut musiał opuścić parkiet z powodu skaleczenia. Mimo sporych kłopotów rywali słabo dysponowani rzutowo Grecy po 20 minutach gry prowadzili tylko 29:26. Walka kosz za kosz Początek trzeciej kwarty przebiegł pod dyktando Turcji. Wreszcie agresywniej pod koszem zaczął walczyć Oguz Savas, w lidera zespołu wcielił się Omer Onan i grupowi rywale Polaków z Wrocławia wyszli na prowadzenie 32:31. Odpowiedź Greków była natychmiastowa. Pięć kolejnych punktów zdobył Antonios Fotsis, skuteczny był również Vasileios Spanoulis i Grecja odzyskała kilkupunktową zaliczkę. Do końca kwarty trwała wyrównana walka kosz za kosz, ale odrobinę lepsi byli Grecy (47:46). Reaktywacja Turkoglu Amerykanie te fragmenty spotkań, w których decydują się losy zwycięstwa określają jako "money time". To czas kiedy najlepsi i sowicie opłacani liderzy muszą udowodnić swoją wartość. Lider Turków, Turkoglu pokazał, że świetnie czuje się, kiedy musi wziąć ciężar gry na swoje barki. Pudłujący wcześniej niemiłosiernie Hedo (0/6 z gry) trafił trzy kolejne rzuty i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 58:55. Do końca gry pozostawało niewiele ponad cztery minuty. Niespełna 120 sekund później wydawało się, że skrzydłowy Toronto Raptors (po zakończonym występem w finale NBA sezonie Turek przeniósł się z Orlando Magic do Kanady) dobił grecki zespół po raz drugi w meczu trafiając za trzy punkty! Ogromne emocje w Spodku! Turcja po rzucie swojego lidera prowadziła 63:57. Koniec emocji? Nie dla reprezentantów Grecji. Dwie kolejne "trójki" trafili Nikolaos Zisis i Georgios Printezis, punkt z linii rzutów wolnych dołożył Vasileios Spanoulis i na 36 sekund przed końcem Grecy odzyskali prowadzenie. W kolejnej akcji mógł wyrównać Turkoglu, ale naciskany przez dwóch obrońców podał piłkę w ręce Zisisa. Ten był faulowany przez Kerema Tunceriego i trafiając rzut wolny powiększył przewagę swojej drużyny do dwóch punktów (65:63). Do końca regulaminowego czasu gry pozostawało 18 sekund. Turcy wytrzymali próbę nerwów, rozgrywając akcję do ostatnich sekund, a równo z końcową syreną do dogrywki dynamicznym wejściem pod kosz doprowadził Ender Arslan! W dogrywce Grecja odskoczyła rywalom na dystans sześciu punktów (75:69), ale pięć kolejnych zdobyli Turcy i na sekundy przed końcem znów zanosiło się na mrożący krew w żyłach finisz. Na 9,8 sekundy przed końcem jeden rzut wolny wykorzystał Zisis (76:74). W odpowiedzi za trzy rzucał Arslan, ale tym razem chybił. Po zaciętej i dramatycznej czwartej kwarcie i dogrywce Grecja pokonała Turcję i awansowała do najlepszej czwórki turnieju. W sobotę (godzina 18.30) Grecy zagrają o finał z rozpędzającą się z meczu na mecz Hiszpanią. Dariusz Jaroń, Katowice Turcja - Grecja 74:76 (14:17, 12:12, 20:18, 19:18, 9:11) Turcja: Onan 13, Turkoglu 13, Asik 9, Tunceri 9, Ilyasova 9, Savas 8, Arslan 8, Guler 3, Erden 2, Hersek 0. Grecja: Spanoulis 23, Zisis 14, Bourousis 11, Fotsis 11, Schortsanitis 9, Printezis 6, Perperoglou 2, Kalampokis 0, Calathes 0. Czytaj także: Grecy uskrzydleni w starciu z Hiszpanią Guler: Grecy zabili nas zbiórkami