Turów, który w pierwszym meczu 1/8 finału pokonał na wyjeździe BC Kijów 71:59, zagra rewanżowy mecz w czeskim Libercu. Zwycięstwo, remis, a nawet porażka różnicą mniejszą niż 12 punktów da zespołowi słoweńskiego trenera Saso Filipovskiego awans do turnieju finałowego Pucharu ULEB - Final Eight z udziałem ośmiu najlepszych ekip tych rozgrywek. Wicemistrz Polski debiutuje w tym sezonie europejskich pucharach, więc udział w finale rozgrywek uznawanych za zaplecze Euroligi będzie znaczącym sukcesem klubu. W przypadku awansu do Final Eight rywalem PGE w ćwierćfinale będzie najprawdopodobniej Dynamo Moskwa, zespół który w 1/16 finału wyeliminował ASCO Śląsk Wrocław. Zdaniem kapitana PGE Turów Roberta Witki jego zespół jest faworytem, ale to nie oznacza, że spotkanie rewanżowe będzie łatwe. "Jesteśmy faworytami, ale faworyci też przegrywają więc nie możemy lekceważyć rywali. Kijów to bardzo dobra drużyna. Wszystko, nie tylko obrona - tak jak to było na Ukrainie - musi być jak w szwajcarskim zegarku. Momentami w pierwszym spotkaniu brakowało nam koncentracji, bo prowadziliśmy już różnicą 20 punktów, a rywale w minutę odrobili 10. W rewanżu 5 minut dekoncentracji może "odbić się czkawką". Dlatego musimy grać po prostu mądrze. Psychicznie, po dwóch dobrych meczach w Kijowie i ligowym we Włocławku, jesteśmy podbudowani, ale o wyniku wtorkowego meczu zadecyduje forma fizyczna, dyspozycja dnia. Na razie nie czujemy zmęczenia, ale wszystko okaże się na parkiecie" - powiedział Robert Witka. Trener Saso Filipovski przed rewanżowym meczem z BC Kijów nie forsuje zawodników. Już w niedzielę koszykarze Turowa pojechali do czeskiego Liberca i mieli jedynie zajęcia na siłowni. W poniedziałek czeka ich ponownie siłownia i lekki trening rzutowy. W 1/16 finału Pucharu ULEB PGE Turów wyeliminował mistrza Czech CEZ Nymburk.