Koszykarze mistrza Polski muszą grać mecze w Eurolidze w nowej hali w Lubinie, bo ich stary obiekt nie spełnia wymogów FIBA, a nowy nie został przed startem rozgrywek oddany do użytku. Wstępnie zespół trenera Miodraga Rajkovicia poza Zgorzelcem miał zagrać dwa mecze - z Fenerbahce Stambuł i Bayernem Monachium. Jak jednak przyznał prezes Łuczak, wszystko wskazuje, że w Lubinie zostanie rozegrany jeszcze jeden pojedynek - w szóstej kolejce, 20 listopada. - Na 99 procent z Panathinaikosem Ateny też będziemy musieli zagrać poza Zgorzelcem. Nowa hala już jest, stoi, ale pozostały do wykonania różnego rodzaju odbiory, a w przypadku tego typu obiektów, nie odbywa się to szybko. Poza tym halę musi jeszcze obejrzeć FIBA, aby wydać zgodę na grę w Eurolidze. To wszystko musi potrwać i nie zdążymy przed spotkaniem Panathinaikosem - dodał. Przedstawiciele FIBA nowy obiekt mają wizytować 24 listopada przy okazji meczu PGE Turowa z Wikaną Startem Lublin w Tauron Basket Lidze. Ma to być oficjalne otwarcie hali. Jeżeli wszystko przebiegnie po myśli włodarzy klubu, mistrz Polski pierwszy pojedynek w Eurolidze w Zgorzelcu rozegra 5 grudnia z Barceloną. - Mówi się, że dopóki nie zapadną ostateczne decyzje, nie można być niczego pewnym, ale w tym przypadku jestem przekonany, że z Barceloną i Emporio Mediolan zagramy już u siebie w domu. Trochę się nam z tą nową halą przeciągnęło, ale my jako klub nic nie mogliśmy na to poradzić - podsumował Łuczak. Po trzech kolejkach Euroligi koszykarze Turowa zajmują ostatnie miejsce w grupie C. Przegrali z Panathinaikosem 77:84, Fenerbahce 76:91 i ostatnio z Barceloną 67:86. W czwartek (godz. 19) zespół trenera Rajkovicia zmierzy się z Bayernem. Tydzień później czeka go wyjazd do Mediolanu, a następnie seria meczów rewanżowych. Liderem grupy z kompletem zwycięstw jest Barcelona.