W pierwszym w tym sezonie meczu lepsi okazali się na wyjeździe gdynianie, ale po dogrywce, 79:69. Tamto spotkanie w Ergo Arenie oglądał komplet 10 015 widzów. W Gdyni fanów obu zespołów zgromadziło się co prawda znacznie mniej, bo 4,5 tysiąca, ale w hali nie było wolnego miejsca. W gdyńskiej drużynie nie zagrał kontuzjowany Qyntel Woods, natomiast w zespole gości zabrakło nowego koszykarza Monty Macka, który z powodu kłopotów paszportowych nie dotarł jeszcze do Polski. Dwadzieścia sekund przed końcem, przy stanie 76:75 dla Trefla, trener Tomas Pacesas poprosił o czas. Faulowany cztery sekundy później Filip Widenow wykorzystał oba osobiste, po których jego zespół prowadził 77:76. W posiadaniu piłki byli sopocianie, ale Giedrius Gustas zbyt długo zwlekał z wprowadzeniem jej do gry i po stracie goście musieli ratować się nieprzepisowymi zagraniami. Co prawda faulowany siedem sekund przed końcową syreną Ewing trafił tylko jednego osobistego, jednak w ostatniej akcji Piotrowi Szczotce udało się zatrzymać pod koszem Dylewicza. Powiedzieli po meczu: Karlis Muiznieks (trener Trefla Sopot): "Uważam, że zagraliśmy bardzo dobry mecz i dzielnie walczyliśmy do końca z wyjątkowo silnym zespołem. Dziękuję moim zawodnikom za wielkie zaangażowanie, a kibicom za świetny doping. O wygranej Asseco Prokom zadecydowały szczegóły". Tomas Pacesas (trener Asseco Prokom): "Koszykarze Trefla zagrali niesłychanie walecznie, o czym świadczy 16 zebranych piłek na naszej tablicy. Mam pretensję do swojego zespołu, który prowadząc 50:40 roztrwonił tę przewagę. Zamiast grać spokojnie i konsekwentnie, w nasze szeregi wdarł się niepotrzebny chaos. Dziwi mnie trochę dysproporcja w egzekwowanych rzutach osobistych - my wykonywaliśmy ich 23, a rywale 36. Na słowa uznania zasługuje w moim zespole Piotr Szczotka, który w drugiej połowie całkowicie wyłączył z gry Filipa Dylewicza. Bardzo dobrze spisywali się także Ratko Varda i Adam Hrycaniuk. Z drugiej strony nie udało nam się upilnować w niektórych sytuacjach Kikowskiego i Harringtona". Filip Dylewicz (kapitan Trefla Sopot): "Bardzo zależało nam na zwycięstwie w Gdyni. Chcieliśmy pokazać, że w Trójmieście są dwie klasowe koszykarskie drużyny. Przegraliśmy, ale uważam, że możemy wrócić do domu z podniesionymi głowami". Adam Hrycaniuk (środkowy Asseco): "Kibice mieli okazję oglądać koszykówkę na niezłym poziomie. Wydaje mi się, że ten mecz spełnił wymagania jakie można mieć od derbowych spotkań. Obie drużyny walczyły twardo i zdecydowanie, chociaż na nasze zagrania sędziowie byli chyba bardziej wyczuleni. Losy zwycięstwa ważyły się do ostatnich sekund, na szczęście w kluczowych momentach nie zawiedli nasi liderzy". Asseco Prokom Gdynia - Trefl Sopot 78:76 (16:15, 16:21, 25:17, 21:23) Asseco Prokom Gdynia: Ratko Varda 22, Daniel Ewing 18, Adam Hrycaniuk 10, Filip Widenow 10, Ronnie Burrell 6, Piotr Szczotka 4, Krzysztof Szubarga 4, Robert Witka 2, Courtney Eldridge 2, Tommy Adams 0. Trefl Sopot: Filip Dylewicz 20, Dragan Ceranić 14, Lorinza Harrington 13, Giedrius Gustas 10, Paweł Kikowski 8, Marcin Stefański 5, Lawrence Kinnard 3, Slobodan Ljubotina 2, Adam Waczyński 1.