Tragiczne sceny rozegrały się na dworcu autobusowym w Oberhausen. W niedzielę wieczorem młodzi ukraińscy koszykarze - 17-letni Wołodymyr Jermakow i o rok starszy Artem Kozaczenko - wracali do domu w Duesseldorfie. Spieszyli się na pociąg, jednak nigdy do niego nie wsiedli. Zostali zaatakowani przez grupę młodych osób. Prawdopodobnie tylko dlatego, że byli Ukraińcami. Zadawano im ciosy nożem w klatkę piersiową i brzuch, w sumie dziewięć pchnięć. Nie żyje 30-letnia sportsmenka. Policja oficjalnie potwierdza, mąż trafił do aresztu Dziewięć ran kłutych. Policja wytypowała sprawcę mordu: to 15-letni recydywista Jermakow trafił natychmiast na stół operacyjny, ale lekarzom nie udało się uratować młodzieńca. Kozaczenko miał więcej szczęścia. Doznane obrażenia nie zagrażają w tej chwili jego życiu. Nadal przebywa jednak na oddziale intensywnej terapii. Jak informuje serwis Sport.ua, o morderstwo podejrzany jest 15-letni uczeń z Gelsenkirchen. Ma tureckie pochodzenie, jest już doskonale znany policji. Do tej pory notowany był za napady i rabunki. Wydano nakaz jego aresztowania, będzie odpowiadał za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Znany koszykarz aresztowany. Z zimną krwią zamordował 23-letnią kobietę "Kijowska Federacja Koszykówki i cała ukraińska społeczność koszykarska składają głębokie kondolencje Tatianie Gnatiuk i Giennadijowi Jermakowowi w związku z tragiczną śmiercią ich syna. W sobotni wieczór w Niemczech zginął 17-letni Władimir Jermakow, który wydawał się mieć przed sobą całe życie" - czytamy na stronie ukraińskiej federacji koszykarskiej. Jermakow i Kozaczenko grali w młodzieżowej drużynie ART Giants Duesseldorf (U-19). Do Niemiec wyjechali latem ubiegłego roku. Uciekli przed toczącą się w ich ojczyźnie wojną, by chronić swoje młode życie.