Koszykarze Legii Warszawa przegrali pierwszy mecz w ćwierćfinale FIBA Europe Cup. Na własnym parkiecie ulegli włoskiej Reggio Emilia 68-71. Podczas spotkania nie zabrakło akcentów wyrażających wsparcie dla Ukrainy w jej walce z Rosją. Ostatnie wydarzenia z Mariupola, gdzie zbombardowano szpital dziecięcy zbulwersowały trenera Legii. - To się dzieje zaledwie kilkaset kilometrów od naszej granicy. Wielka tragedia, szaleństwo ze strony Putina i Rosjan. Wierzymy jednak w to, że w XXI wieku politycy pomyślą jeszcze bardziej nad rozwiązaniem tej sytuacji, że będą w stanie się dogadać, zobaczą, że nie tędy droga, a pokój jest wartością najwyższą. Wojna jest najgorszą rzeczą, która może się przydarzyć. Ludzie powinni żyć w pokoju, być szczęśliwi. Strasznie ubolewam, że ta wojna się toczy, nie chodzi o to, że tuż za naszą granicą, ale w ogóle gdziekolwiek na świecie. To jest nie do zaakceptowania. Liczę, że europejskie kraje zjednoczą się jeszcze bardziej, że w końcu wymogą na Rosji różnymi sankcjami, aby wycofała się ze swojego haniebnego czynu i żeby do Europy wrócił pokój - mówi nam trener Legii. Wojna w Ukrainie. Trener Legii: Odcinamy się od tego tylko podczas meczów - Nie da się o tym wszystkim nie myśleć i nie rozmawiać. Zawodnicy rozmawiają przed treningiem, po treningu, w drodze na mecz. Ja codziennie oglądam serwisy informacyjne w telewizji, czytam wiadomości w internecie. Odcinamy się od tego tylko podczas meczu, adrenalina jest wtedy bardzo duża i staramy się wykonywać swoją pracę jak najlepiej. My musimy walczyć i żyć, żeby być w stanie pomagać innym ludziom, żeby też nasz kraj był coraz silniejszy, w myśl powiedzenia, chcesz pokoju, szykuj się na wojnę. Chciałbym, aby Polska rozwijała się coraz bardziej, musimy być mocnym krajem w środku Europy z bezpiecznymi granicami - dodaje. Teraz przed trenerem i koszykarzami Legii analiza środowego spotkania. Porażka trzema punktami nie pozbawia Legii szans na awans do półfinału. W rewanżu trzeba będzie jednak zagrać lepiej, aby poprawić sukces klubu z 1971 roku, gdy drużyna ze stolicy zagrała w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów. Legia-Unahotels Reggio Emilia 68-71. Wojciech Kamiński: Nie załamujemy się - Przede wszystkim chciałbym podziękować kibicom, którzy tak licznie stawili się w hali. Byli świadkami fajnego i emocjonującego meczu, szkoda, że bez happy-endu, bo mieliśmy naprawdę szanse na zwycięstwo. W ostatnich akcjach meczu mieliśmy kilka otwartych rzutów, których nie wykorzystaliśmy. Pokazaliśmy się z dużo lepszej strony niż w ostatnim meczu ligowym z Astorią Bydgoszcz. Nie załamujemy się, trzy punkty można jak najbardziej odrobić w rewanżu w Bolognii. Musimy jeszcze lepiej przygotowywać nasze akcje, aby rzuty były oddawane z czystych pozycji. O zwycięstwie Włochów zadecydowały niuanse i detale i trzeba nad nimi popracować przed rewanżem. Zachowali tez więcej zimnej krwi w końcówce spotkania. - To bardzo mocny rywal. Grą drużyny dowodzi Andrea Cincarini. Widać, że kilka lat grał w Eurolidze oraz reprezentacji Włoch. Świetnie kieruje zespołem, prezentuje na parkiecie dużą mądrość i wyrachowanie. Reggiana to jest jak do tej pory najmocniejszy zespół z jakim w tej edycji europejskich pucharów się spotkaliśmy - zakończył Wojciech kamiński. Rozmawiał w Warszawie Zbigniew Czyż