Udziałowcy rozgrywek koszykarskiej Euroligi mieli spotkań się wczoraj, aby rozmawiać o dołączeniu do zawodów drużyny z Dubaju, największego miasta Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Według greckiego reportera Sotirisa Vetakisa reprezentanci elitarnych rozgrywek europejskich "niemal jednomyślnie" (mówi się o stosunku głosów 12-1) głosowali za przyznaniem Dubajowi dzikiej karty. Pozostają do ustalenia jeszcze szczegóły, szereg kroków został do zrobienia, aby osiągnąć ostateczne porozumienie, ale sprawa wydaje się przesądzona. Jedyną sprawą sporną wydaje się, czy uda zespołowi z Emiratów uda się wystartować w Eurolidze już od następnego sezonu 2024/25, czy przyjdzie jej poczekać, co bardziej prawdopodobne, sezon dłużej i dołączy od rozgrywek w sezonie 2025/26. Tę pierwszą możliwość już wykluczył CEO (czyli dyrektor generalny) Euroligi, Paulius Motiejunas. Wydaje się, że dołączenie klubu spoza Europy do rozgrywek na starym kontynencie jest nieuniknione, a jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o to samo - pieniądze. Coś jest nie tak z rozgrywkami Euroligi jeśli za ich wygranie zwycięzca otrzymuje 1 milion euro - to 40 razy mniej niż wynoszą budżety możnych klubów europejskich. Drużyna z Dubaju zagra w koszykarskiej Eurolidze Medialne doniesienia plasują Dubaj zdecydowanie na prowadzeniu w wyścigu po dziką kartę - europejscy rywale Paris Basket i London Lions, muszą uzyskać przepustkę do Euroligi przez EuroCup (bez powodzenia gra w nich Śląsk Wrocław), którego finaliści grają kwalifikują się o szczebel wyżej. Obecnie w Eurolidze w systemie ligowym gra 18 klubów, z czego 16 posiada długoterminowe licencje na grę w niej. Czy kolejnym krokiem będzie gra drużyn saudyjskich w piłkarskiej Lidze Mistrzów? Po zakończonym sukcesem mundialu w Katarze, kluby z sąsiedniej Arabii Saudyjskiej wyraźnie nabrały wiatry w żagle, ściągając w swoje szeregi takie gwiazdy jak Cristiano Ronaldo, Sadio Mane, Karim Benzema czy Neymar. Już w zeszłym sezonie europejskie władze futbolu klubowego wykluczały taką możliwość, ale pieniądze mogą wiele zdziałać. Maciej Słomiński, INTERIA