Shaquille O'Neal wygrał chyba wszystko, co było do wygrania. Same za siebie mówią cztery tytuły mistrza NBA. Do tego potężnie zbudowany zawodnik dorzucił choćby dwie statuetki MVP. W czasach swojej największej świetności, z racji ogromnych gabarytów, środkowy siał postrach wśród rywali. Zatrzymanie go po prostu graniczyło z cudem. W pewnym momencie doszło do tego, że za czasów centra modyfikowano przepisy gry. Wzmocniono też choćby kosze. "Dzisiejszych koszy nie można już urwać, tak jak i nie można stosować taktyki hack-a-Shaq, wymyślonej dla powstrzymania O’Neala. Począwszy od sezonu 2016/2017, faul na graczu bez piłki, w ostatnich dwóch minutach każdej kwarty i dogrywki, kończy się rzutem wolnym i piłką dla faulowanej drużyny. Przez Shaqa zmieniono też sposób krycia strefowego i wprowadzono regułę defensywnych 3 sekund w sezonie 2001/2002" - czytamy na stronie "gwiazdybasketu.pl". Polacy dawno nie mieli takiego gościa. Shaq O’Neal promuje buty w naszym kraju 52-latek to obecnie nie tylko ceniony ekspert, ale i wielka osobowość medialna. W Stanach Zjednoczonych jego humorystyczne często analizy robią prawdziwą furorę. Shaquille O'Neal działa również w przemyśle obuwniczym. Właśnie dlatego w sierpniu pojawił się w Polsce. W kraju nad Wisłą jest na zaproszenie CCC i promuje własną markę. "Bywam w telewizji i internecie, ale jesteśmy takimi samymi ludźmi. Szanuję ciebie tak samo jak ja chcę być szanowany. Tak powinno być na całym świecie. Są oczywiście ludzie, którzy myślą inaczej. Ale ten brand tutaj to zabawa i dostępność. Chcemy, żeby dzieci się dobrze bawiły. Nie ma sportowca, który miałby większe nazwisko ode mnie. Może jeden. Wszyscy inni są poniżej. Michael Jordan może być na moim poziomie albo wyżej. Każdy inny, pod względem butów, zawsze będzie niżej" - przekazał w wywiadzie dostępnym na "Kanale Zero" w serwisie YouTube. Shaq O’Neal jest pod wrażeniem Stephena Curry’ego. To jego podziwia najbardziej W pewnym momencie buty zeszły na dalszy plan. Krzysztof Stanowski zapytał emerytowanego zawodnika o to, kogo podziwia w obecnej erze. "Stephen Curry jest moim ulubionym koszykarzem, bo nigdy nie widziałem takiego kogoś jak on. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak rzucał jak on. On jest moim idolem, no bo widzę to w telewizji. Wolałem jednak moją erę, albo jeszcze wcześniejszą. Magic Johnson, Larry Bird, Michael Jordan. To były najlepsze czasy" - oznajmił 52-latek. O Stephenie Curry’m zrobiło się znów bardzo głośno za sprawą igrzysk olimpijskich. W decydujących pojedynkach nikt nie był w stanie powstrzymać jego trzypunktowych rzutów. Do historii przejdzie zwłaszcza półfinał z Serbią, gdy trafiał seryjnie zza linii. Amerykanie odrobili wówczas stratę aż siedemnastu "oczek". Widząc popisy gracza Golden State Warriors, ręce same składały się do oklasków.