INTERIA: Mimo młodego wieku już imponujesz warunkami fizycznymi, czy poza koszykówką próbowałeś innych sportów, czy od zawsze liczył się dla Ciebie tylko basket? Jakub Szumert, koszykarz Krajowej Grupy Spożywczej Arka Gdynia: Byłem dość żywym dzieckiem, rodzice chcieli skanalizować moją aktywność, od małego interesowałem się sportem, a pierwszym moim wyborem była najpopularniejsza piłka nożna. Trenowałem ją przez trzy lata, jednak gdy usłyszałem, że powstał klub koszykarski i moi koledzy z klasy i szkoły właśnie tam trenują, skwapliwie do nich dołączyłem. Pół roku spędziłem, trenując oba sporty jednocześnie. Nie ukrywam, że wybór nie należał do łatwych, ale ostatecznie postawiłem na koszykówkę i na pewno nie żałuję. Jakich trenerów spotkałeś do tej pory na swej koszykarskiej drodze i który z nich był najważniejszy? - Miałem szczęście spotkać na początku swojej drogi rodzinę Olesiewiczów, czyli trenerów Marka, Iwonę, Axla i Oliwię, którzy prowadzą Energa Basket Warszawa. To był mój pierwszy klub i właśnie tam wychowałem się koszykarsko. Nauczyłem się bardzo dużo, dziewięć lat w warszawskim klubie miało ogromny wpływ na to, jakim jestem koszykarzem i człowiekiem. Warto wymienić jednego trenera - Wojciech Bychawski, prowadził mnie w kadrach młodzieżowych oraz w Krajowej Grupie Spożywczej Arce Gdynia. Trener wierzy we mnie, daje mi duże role i sporo minut w zespołach, w których mnie prowadził. Dzięki niemu nabrałem dużo pewności siebie. Jak oceniasz miniony, swój debiutancki sezon w PLK w barwach Krajowej Grupy Spożywczej Arce Gdynia? - Dla mnie był to na pewno sezon przełomowy - wyjazd z domu oraz pierwsza zmiana barw klubowych. Bardzo dużo się nauczyłem i uważam, że był to dobry pierwszy krok w PLK. Dostawałem sporo jak na debiutanta, w niektórych meczach nawet po 20-25 minut. Ogromne doświadczenie być tyle na boisku wśród seniorów. Czy jesteś zadowolony z przejścia do Gdyni? - O mieście mogę mówić w samych superlatywach, poznałem piękne miasto, jakim jest Gdynia oraz zebrałem bardzo dużo nowego doświadczenia koszykarskiego. Ten rok dał mi również wiele jako człowiekowi, pierwszy rok mieszkania poza domem to bezcenna nauka. Jak wielka jest różnica między koszykówką juniorską a seniorską? - Nie powiem, że jest to inna dyscyplina sportu, bo bym skłamał, ale to zupełnie inna gra. Dorośli koszykarze mają o wiele większe doświadczenie, to jest oczywiste. Największe różnice to na pewno fizyczność i szybkość wydarzeń na boisku. Byłeś powołany przez selekcjonera Igora Milicicia na zgrupowanie szerokiej kadry reprezentacji Polski. Jakie są twoje odczucia z tego campu? - To niesamowite uczucie znaleźć się w seniorskiej kadrze Polski. To najwyższy zaszczyt i spełnienie marzeń. Na samym zgrupowaniu byłem dwa dni, ale tyle wystarczyło, by zaobserwować, na jak wysokim poziomie funkcjonuje nasza drużyna narodowa. Ten krótki pobyt dał mi motywację, aby znaleźć się tam znów jak najszybciej. Który koszykarz jest dla ciebie wzorem? - Nie mam jednego. Oglądam różnych zawodników i od każdego próbuje coś "wyciągnąć" lub się na nim wzorować. Moim idolem od kiedy zacząłem grać i interesować się koszykówką jest Giannis Antetokounmpo. Jakie są twoje mocne i słabe strony koszykarskie? - Ciężko siebie oceniać, ale mówią, że jak na wzrost 205 cm jestem atletyczny. Jest dużo rzeczy do poprawy i do nauczenia się, tego jestem świadomy - głównie chodzi o fizyczność oraz regularność rzutu. Wiem, że czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy nie tylko w tych aspektach, ale też wielu innych. Co jest dla ciebie celem w kolejnym sezonie? - Zbieranie kolejnego doświadczenia oraz praca i jeszcze raz praca, aby każdego dnia być lepszym. Jaki jest twój wymarzony klub za kilka lat? Czy myślisz o wyjeździe na uczelnię do USA? - Marzeniem są topowe kluby Euroligi lub NBA, ale najważniejsze, aby było to miejsce, gdzie będę grał i czuł się dobrze. Jeśli chodzi o wyjazd do USA, to nie skreślam tej możliwości. Jest to opcja, którą rozważam jak wszystkie inne, ale na co padnie wybór, to czas pokaże.