W niedzielę kolejne spotkanie w Zgorzelcu, które może już rozstrzygnąć losy finałowej rywalizacji. W ekipie gości bardzo dobrze zagrał Filip Dylewicz, który przesądził o jej zwycięstwi. Zawodnik Prokomu, który na parkiecie przebywał przez prawie 28 minut ani razu nie pomylił się w rzutach!. Trafił 4 z 4 za dwa, 3 z 3 za trzy i 4 z 4 z osobistych. Ponadto zebrał pięć razy piłkę i zanotował dwie asysty. Dylewicz zdobył osiem punktów z rzędu w ostatnich minutach, a na pół minuty przed końcem spotkania rzutami osobistymi zapewnił Prokomowi sukces. Gospodarze po nerwowym początku objęli prowadzenie i bardzo długo kontrolowali wydarzenia na parkiecie. W połowie drugiej kwarty po rzucie za trzy punkty Turów prowadził nawet 34:24. Sześć punktów z rzędu Christiana Dalmau i trafienia Huseyina Besoka spowodowały, że z przewagi został tylko punkt. Remis na tablicy wyników pojawił się w kolejnej części gry, gdy punkty z półdystansu zdobył Dalmau po zderzeniu z Robertem Witką (44:44). Zgorzelczanie mieli ogromne kłopoty z konstruowaniem akcji, przez pierwsze 15 minut drugiej połowy zdobyli jedynie 11 punktów. Ale i w sopockiej maszynie coś się zacięło, co było spowodowane m. in. tym, że trener Kijewski nie przeprowadzał zmian i koszykarze byli zmęczeni. W ostatniej kwarcie publiczność obserwowała popis gry Dylewicza, który zdobywał punkty z pod kosza i dystansu mimo agresywnej obrony Turowa. Po dwóch rzutach zza linii 6,25 m Andresa Rodrigueza i Krzysztofa Roszyka na minutę przed końcem Turów przegrywał tylko 55:57. Sfaulowany Dylewicz wykorzystał rzuty wolne, po chwili kontrę Prokomu z faulem skutecznie zakończył Michael Andersen i zespół z Sopotu wygrywał 69:63. Rzut z dystansu Roberta Witki w ostatniej sekundzie nic już nie mógł zmienić. Po meczu powiedzieli: Eugeniusz Kijewski, trener Prokomu: - Spodziewałem się trudnego meczu i takie to spotkanie było. W pierwszej połowie przewagę uzyskał Turów, ale w drugiej my doszliśmy do głosu, choć gospodarze nie poddawali się. Gratuluję chłopakom zwycięstwa. Saso Filipovski, trener Turowa: - O wyniku zadecydowała trzecia kwarta, gdy przez wiele minut nie potrafiliśmy trafić do kosza. Nie umieliśmy zagrać zdyscyplinowanej i zorganizowanej defensywy. To już kolejny mecz, który pokazał, że Prokom ma więcej indywidualności. Filip Dylewicz, skrzydłowy Prokomu, najlepszy zawodnik meczu: - Mecz mógł się podobać publiczności. Jesteśmy bliżej mistrzostwa Polski, ale nic nie jest jeszcze przesądzone. BOT Turów Zgorzelec - Prokom Trefl Sopot 66:69 (21:15, 17:20, 9:17, 19:17) BOT Turów: Andres Rodriguez 14, Robert Witka 13, Thomas Kelati 13, Krzysztof Roszyk 9, Vjeko Petrović 6, Dragisa Drobnjak 6, Slobodan Ljubotina 3, Lance Williams 2, Łukasz Koszarek 0. Prokom Trefl: Filip Dylewicz 21, Christian Dalmau 18, Huseyin Besok 11, Michael Andersen 7, Donatas Slanina 5, Jasmin Hukić 4, Jeff Nordgaard 2, Tomas Masiulis 1, Adam Wójcik 0, Tomas Pacesas 0. Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw) 3-0 dla Prokomu, kolejny mecz w niedzielę w Zgorzelcu.