Mistrzowie Polski rywalizację w Pucharze Europy zaczęli od porażki na wyjeździe z Lietuvos Rytas Wilno, ale później wygrali pięć meczów z rzędu i pewnie zajęli pierwsze miejsce w swojej grupie. "To wielka sprawa i wielki sukces. Nie tylko nasz, ale całej polskiej koszykówki. Pokazaliśmy, że z zespołami z naszego kraju trzeba się liczyć i nie jesteśmy chłopcami do bicia" - powiedział prezes Turowa Łuczak. Podobnie dotychczasowe wyniki ocenił Filip Dylewicz. Skrzydłowy mistrzów Polski zwrócił uwagę na ostatni mecz z Baloncesto Sewilla, w którym Turów pokazał efektowną i skuteczną koszykówkę. "To spotkanie już o niczym nie decydowało, ale chłopcy pokazali, że można zagrać na luzie, efektownie i zwycięsko. Wielka sprawa i wielki sukces. Liczę, że na tym się nie skończy, bo jest w tym zespole moc" - dodał Dylewicz, który w Hiszpanii z powodu kontuzji nie mógł wystąpić. Rywalem Turowa w play off będzie Paris Levallois, który w swojej grupie zajął drugie miejsce z bilansem trzech zwycięstw i trzech porażek. Pierwsze spotkanie zostanie rozegrane w Paryżu 3 lub 4 marca, rewanż w Zgorzelcu 11 marca. "Przed nami teraz mecze ligowe w kraju, później Puchar Polski i dopiero zaczniemy myśleć o Francuzach. Nikogo nie lekceważymy, ale wydaje mi się, że jesteśmy w stanie awansować do ćwierćfinału. Trzeba tylko pamiętać, że to jest dwumecz i jeden słabszy występ może zadecydować o tym, kto zagra dalej" - powiedział skrzydłowy Turowa Jakub Karolak. Występy najpierw w Eurolidze, a teraz w Pucharze Europy sprawiły, że już w tej chwili zawodnicy Turowa mają w nogach 16 meczów więcej niż pozostałe zespołu w ekstraklasie. Wyjątkiem jest jeszcze Stelmet Zielona Góra, który także grał w PE. Karolak przyznał, że problemem nie są same spotkania, ale podróże. "Lot samolotem, czasem z przesiadką, zabiera więcej czasu i jest bardziej męczący niż gra. Nie narzekamy jednak, bo występy na europejskich boiskach mogą nam tylko pomóc, bo można zawsze się czegoś nauczyć. Więcej meczów, to również lepsze zgranie, co na pewno zaprocentuje w naszej lidze. Poza tym jesteśmy świetnie przygotowani do sezonu i na pewno jakieś duże zmęczenie nas nie dopadnie" - wyjaśnił. Problemem mogą być też urazy. W najbliższych spotkaniach Turów będzie musiał sobie radzić bez kontuzjowanego Dylewicza, który od pewnego czasu zmagał się z bólem lewego kolana i w końcu postanowił poddać się zabiegowi artroskopii. "To był odpowiedni moment, między jedną fazą Pucharu Europy a drugą. Zabieg już za mną i teraz przechodzę rehabilitację. Jeżeli nie będzie komplikacji, powinienem być gotowy do gry z Paris Levallois. Musiałem to zrobić, aby być w pełni zdrowy na play off w lidze i w pucharze" - podkreślił. Jeżeli Turów przejdzie Francuzów, w ćwierćfinale zmierzy się ze zwycięzcą pary Virtus Rzym (Włochy) - Banvit Bandirma (Turcja). Koszykarze mistrza Polski nie wybiegają tak daleko myślami. "Najpierw musimy awansować do ćwierćfinału, a później będziemy myśleli o kolejnym rywalu. Nie zadowalamy się tym, co osiągnęliśmy. Chcemy zajść jak najdalej, jak się da to nawet do finału" - zapowiedział Karolak. Prezes Łuczak zaznaczył, że nie może zrozumieć, dlaczego polskie kluby nie chcą grać w europejskich pucharach. "To szkodzi całej polskiej koszykówce. My graliśmy w Lidze VTB, jesienią w Eurolidze, a teraz w Pucharze Europy i to procentuje, bo zespół się rozwija. Chciałbym, aby nasza przygoda z pucharami trwała jak najdłużej i jestem pewien, że to nie zaszkodzi nam w krajowej lidze" - zakończył.