Trefl Sopot zadebiutował w Polskiej Lidze Koszykówki w rozgrywkach sezonu 1997/8. W szerokim składzie drużyny z kurortu był już utalentowany junior rodem z Bydgoszczy, 17-letni Filip Dylewicz. Zmagania starszych kolegów "Dylu" najczęściej obserwował z trybun Sopockiej Hali Tenisowej, za to błyszczał wśród młodzieży - w drużynie juniorów i juniorów starszych zdobywał pierwsze mistrzostwa Polski dla Trefla. - Pamiętam, jak przyjechałem do Trójmiasta i jakoś w pierwszych dniach poszedłem na Świętojańską. Zobaczyłem jak Przemek Frasunkiewicz z Tomkiem Rosparą kupowali sobie po kawałku pizzy i pomyślałem: "Wow, to są ci goście, których znam!" - wspominał Dylewicz w książce Łukasza Ceglińskiego "Sportowa układanka", która wyszła w 2021 r. na 25-lecie Trefla Sopot. Świętojańska to oczywiście główna ulica Gdyni (kiedyś mówiono, że to najbogatsza ulica handlowa w Polsce), a w tym jednym zdaniu mieści się cały Filip Dylewicz. Ponad ćwierć wieku później koszykarz zostanie uroczyście pożegnany przez Trefla przed derbami Trójmiasta. W przeddzień tego wydarzenia mówi lokalnemu portalowi Trójmiasto.pl: "Gdynia to moje miasto, a Trefl to mój klub". Najnowsza historia trójmiejskiej koszykówki jest dość zawikłana. W 1998 r., już po roku pobytu Trefla w koszykarskiej lidze do nazwy dodano przedrostek Prokom - to gdyńska firma informatyczna, wówczas potężna, która wzniosła sopocki klub na inny poziom. W latach 2004-9 drużyna z kurortu sześciokrotnie była mistrzem kraju, za każdym razem z Filipem Dylewiczem w składzie, grała też w elitarnej Eurolidze. W 2009 r. właściciel klubu Ryszard Krauze przeniósł go do Gdyni, za pieniądze uzyskane z transakcji Trefl wykupił prawo gry w lidze. Na mocy ustaleń między klubami oba mogą przypisywać sobie trofea zdobyte przed "rozwodem". W 2009 r. Dylewicz wyjechał na rok do Włoch, by wrócić do Polski i grać w Sopocie. Kolejny wyjazd do Zgorzelca i znów powrót do Trefla. Przed sezonem 2018/19 nie przedłużono z nim kontraktu, rozstanie nastąpiło w mało przyjemnej atmosferze przy wzajemnych oskarżeniach. - Czas goi rany. Patrząc z perspektywy czasu, to w tamtym czasie cała ta sytuacja nie należała do słodkich. Tym bardziej mi jest miło, że Trefl wyszedł z taką inicjatywą, bo to znaczy, że mój wkład w sukcesy i wszystkie tytuły były nie bez znaczenia. Musimy pogodzić się, że takie jest życie sportowca. Dużo większe nazwiska musiały się rozstawać z klubami. Tak naprawdę zawodnicy są tylko pracownikami, a to kibice utożsamiają nas i dzięki nim nasza historia jest zapamiętywana - mówi legendarny koszykarz na łamach trójmiasto.pl. Marek Wierzbicki, prezes Trefla Sopot mówił nam o swoim spojrzeniu na sytuację rozstanie z Dylewiczem: - Takie są koleje zawodowego sportu. Niewiele jest przypadków, by sportowiec grał dla jednego klubu przez 20 lat. Faktycznie większa część kariera Filipa była związana z Sopotem, miał też epizody gdzie indziej. Transfery zawodników to najnormalniejsza rzecz w świecie. Filip Dylewicz jest bardzo ważną częścią historii koszykówki w Sopocie. To się nie zmieni. Przed jesiennymi derbami Dylewicz został pożegnany w Gdyni, dziś jego koszulka z sezonu 2017/18, czyli ostatniego spędzonego w Treflu Sopot, zawiśnie pod kopułą ERGO ARENY, zaś numer "8" zostanie oficjalnie zastrzeżony. I słusznie. Z 25 lat kariery, 16,5 spędził w Sopocie. Został też wybrany do piątki 25-lecia Trefla. Faworytem derbów jest Trefl, który niedawno zdobył Puchar Polski, w tabeli Energa Basket Ligi jest na czwartym miejscu, a Suzuki Arka Gdynia (kiedyś Prokom, później Asseco, później Arka) na jedenastym. Jak wiadomo derby rządzą się swoimi prawami, podobnie uważa Filip Dylewicz. Ostatni raz Trefl był górą u siebie 22 marca 2018 r., gdy sopocianie wygrali w ERGO ARENIE 66:59. - Zawsze powtarzałem, że Gdynia to moje miasto, a Trefl to mój klub. Gdynia zawsze była miejscem, w którym lubiłem przebywać i mieszkać, bo mieszkam tu do dziś. Natomiast to to z Treflem święciłem największe sukcesy. Dlatego myślę, że najlepiej będzie, jeśli wygra lepsza drużyna, a kto nią będzie, to zobaczymy w sobotę. Zapowiada się ciekawe widowisko, dlatego zapraszam wszystkich w sobotę do ERGO ARENY - podsumowuje Filip Dylewicz. Maciej Słomiński, INTERIA