W niedzielny wieczór odkryte zostaną ostatnie karty, jeśli chodzi o uczestników tegorocznych igrzysk olimpijskich w koszykówce 3x3. Nasze obie reprezentacje pomyślnie przeszły fazę grupową i za nimi mecze ćwierćfinałowe. Niestety do domu pakują się obecnie panie, które trafiły na silne Hiszpanki. Pomimo ogromnych ambicji i gry do końca, lepiej dysponowane przeciwniczki pokazały "Biało-Czerwonym" miejsce w szeregu. Niepowodzenie bolało tym bardziej, że turniej na Węgrzech był drugą szansą dla Polek na wywalczenie biletu do Paryża. W poprzedniej tego typu imprezie naszym zawodniczkom zabrakło jednego zwycięstwa. W wielkim finale... Polskie koszykarki być może nie opuściły jeszcze areny zmagań za sprawą panów, którzy potrzebowali ogromnego wsparcia. Po wyjściu z grupy z drugiego miejsca poszli za ciosem i w ćwierćfinale odprawili z kwitkiem Austriaków. Ten mecz od początku układał się dla nich bardzo dobrze. Rywale swoje grać zaczęli dopiero po kilku minutach. Gdy złapali wiatr w żagle doprowadzili do nerwowej końcówki. Objęli nawet na moment prowadzenie. Na wysokości zadania stanął wtedy Michał Sokołowski. Jego trzy punkty z rzędu dały "Biało-Czerwonym" awans do strefy medalowej. Z racji tego, iż na igrzyska olimpijskie polecą trzy ekipy, potrzebowaliśmy "tylko" jednego zwycięstwa. Litwini byli za mocni, ale to jeszcze nie koniec marzeń W półfinale trafili najgorzej jak tylko mogli. Litwini od piątku nie przegrali choćby jednego spotkania. To właśnie oni przystępowali do zmagań rozstawieni z numerem pierwszym. Pokaz mocy pokazali w ćwierćfinale z Hiszpanią. Sportowcy z Półwyspu Iberyjskiego nie dobili granicy dziesięciu zdobytych punktów. Polacy z pewnością oglądali te starcie z przerażeniem oraz świadomością, że zaraz to ich czeka szalenie trudne wyzwanie. Doświadczeni Litwini szybko odskoczyli naszym zawodnikom na bezpieczną przewagę. Imponowali również sprytem i zwinnością. Polacy szybko "wyzerowali" się z fauli, ponieważ siódme przewinienie na nasze konto wpadło jeszcze przed półmetkiem spotkania. W ofensywnie pod koszem imponował Adrian Bogucki, jednak nie stanowił on wielkiej przeszkody dla przeciwników, gdy ci znajdowali się przy piłce. Niepokonani rywale imponowali także zbiórkami. Dzięki nim otrzymywali drugie szanse, które zazwyczaj wykorzystywali. "Biało-Czerwoni" na trzy minuty przed końcem czasu popełnili dziesiąty faul i już wtedy stało się jasne, że o grze w finale muszą zapomnieć. Litwini wysforowali się na prowadzenie 18:12, a dodatkowo otrzymali piłkę. Ogromnej przewagi nie roztrwonili i niebawem zagrają z Francją o triumf w turnieju. Polacy nie mają czasu na odpoczynek Naszych koszykarzy czeka natomiast mecz o wszystko z Mongolią. Z tą reprezentacją spotkali się już w fazie grupowej. Górą byli nasi przeciwnicy. Teraz liczymy na rewanż. Początek pojedynku około godziny 21:30. Polska - Litwa 15:21