Początek spotkania w Lubinie o godz. 20.45. - Być może stało się tak dlatego, że to ostatni nasz mecz w rozgrywkach i nie chcieli już nic zmieniać. Z naszej strony nic nie mogliśmy na to poradzić - tłumaczył krótko prezes Turowa Waldemar Łuczak. Początkowo mistrz Polski miał w Lubinie rozegrać tylko dwa mecze - z Fenerbahce Stambuł i Bayernem Monachium. Odbiory nowej hali w Zgorzelcu oraz wymóg Euroligi mówiący, że nowy obiekt przed spotkaniem w europejskich pucharach musi zostać przetestowany sprawiły, że terminy się przesunęły i zespół Miodraga Rajkovica musiał w roli gospodarza zagrać poza domem jeszcze z Panathinaikosem Ateny. Później okazało się, że w Lubinie Turów podejmie też FC Barcelonę, a teraz że również Emporio Armani Mediolan. Meczem z mistrzem Włoch drużyna trenera Rajkovica żegna się z Euroligą. Mistrzowie Polski definitywnie szanse na awans stracili w 9. kolejce po porażce w Monachium z Bayernem 89:95. Ostatnim zespołem, który w grupie C, który awansował do Top 16 jest właśnie zespół z Mediolanu. Turów, tak jak pozostałe osiem ekip, które nie zdołały awansować do drugiej rundy tych rozgrywek, rywalizować będzie od nowego roku w drugiej fazie Pucharu Europy. - W Pucharze Europy będziemy już grali we własnej hali. Wiem, że to nie to samo, co Euroliga, ale tam też są ciekawi przeciwnicy. Jeżeli uda nam się obronić mistrzostwo Polski, to za rok w Eurolidze zagramy już w naszej hali - zakończył Łuczak.