To siódma porażka polskiego zespołu, natomiast mistrzowie Hiszpanii nadal pozostają niepokonani. W Lubinie sensacji nie było i Barcelona pewnie pokonała mistrzów Polski. Hiszpanie zagrali skutecznie, efektownie i zebrali po spotkaniu zasłużone brawa od ponad trzech tysięcy kibiców w hali. Początek spotkania wskazywał, że Turów może zostać rozniesiony przez rywali już w pierwszej kwarcie. Gościom wystarczyły trzy akcje, aby prowadzić 8:0, a gospodarze mieli ogromne problemy nie tylko z trafieniem do kosza, ale nawet wypracowaniem sobie pozycji rzutowej. Okrasą tego fragmentu były pojedynki Damiana Kuliga z grającym w Barcelonie polskim środkowym Maciejem Lampe. W jednej z akcji zawodnik Turowa efektownie zablokował rywala, ale sędziowie odgwizdali przewinienie. Lampe wykorzystał tylko jeden rzut osobisty i jego zespół prowadził w tym momencie 9:2. Chwilę później rewelacyjnie spisujący się Deshaun Thomas podwyższył na 12:2 i wydawało się, że ponad trzy tysiące kibiców już się nie ożywi. W kolejnych minutach mecz się jednak nieoczekiwanie wyrównał. Bez kilku czołowych koszykarzy Barcelona zaczęła popełniać błędy w ataku, po których Turów mógł wyprowadzać szybki atak. Na niewiele ponad minutę przed końcem kwarty po efektownej akcji Chris Wright zmniejszył straty do dwóch punktów (16:18). W drugiej odsłonie spotkania Barcelona nie pozostawiła już złudzeń, kto jest lepszy. Aktywną i agresywną obroną zmusiła gospodarzy do ataku pozycyjnego. Podopieczni trenera Miodraga Rajkovica długo rozgrywali swoje akcje, aby wypracować pozycję rzutową, a jak już ją mieli, naciskani przez rywali i tak przeważnie pudłowali. Barcelona grała za to na wielkim luzie, efektownie i skutecznie. Zawodnicy świetnie stawiali zasłony i bez problemu dochodzili do czystych pozycji rzutowych. Po trafieniu zza linii 6,75 m Bostjana Nachbara na dwie minuty przed długą przerwą Hiszpanie prowadzili już 38:22. W tym momencie goście mieli na koncie sześć "trójek" a Turów zero. Wynikało to z defensywy, która nie dawała miejsca gospodarzom nawet na obwodzie. W kolejnych dwóch kwartach kibice oglądali popis koszykówki na najwyższym poziomie. Barcelona cały czas kontrolowała wydarzenia na boisku i powiększała przewagę. Czyniła to momentami w stylu, że po hali roznosiły się odgłosy zachwytu i uznania. Tak było m.in. po efektownym wpakowaniu piłki do kosza przez Mario Hezonję, co kibice nagrodzili gromkimi brawami. Emocje wzbudzały już tylko pojedynki Kuliga i Lampego. Ale i to się szybko skończyło, bo w trzeciej kwarcie za pięć przewinień ten pierwszy musiał zejść z boiska. W tym momencie Barcelona prowadziła 67:39 i wcale nie zwalniała tempa. Trener Xavi Pascual, który w Dumie Katalonii pracuje od 10 lat, a od sześciu jako pierwszy szkoleniowiec, cały czas żywiołowo reagował na boiskowe wydarzenia. Kiedy przy stanie 53:84 Tony Taylor zdołał trafić spod kosza, z rezygnacją machnął rękami. I tak było do końca spotkania. PGE Turów Zgorzelec - FC Barcelona 65:104 (16:20, 11:23, 16:36, 22:25) PGE Turów Zgorzelec: Tony Taylor 17, Michał Chyliński 12, Nemanja Jaramaz 9, Łukasz Wiśniewski 8, Ivan Zigeranovic 4, Chris Wright 4, Uros Nikolic 4, Filip Dylewicz 3, Damian Kulig 2, Vlad-Sorin Moldoveanu 2, Jakub Karolak 0. FC Barcelona: Bostjan Nachbar 17, Mario Hezonja 15, Ante Tomic 12, Alex Abrines 10, Maciej Lampe 10, Tomas Satoransky 9, Deshaun Thomas 8, Brad Oleson 5, Justin Doellman 5, Marcelinho Huertas 5, Tibor Pleiss 5, Ludde Hakanson 3.