Po ostatniej porażce u siebie 45:76 z Barceloną mistrzowie Polski stracili szansę awansu do Top 16. Taką możliwość ma jeszcze drużyna ze stolicy Słowenii, która może wyprzedzić Galatasaray Stambuł. - Zatem rywale będą w Gdyni dodatkowo zmobilizowani. Teoretycznie gramy o nic, niemniej zapewniam, że z tego powodu nasze podejście się nie zmieni. Cały czas walczymy o inauguracyjne euroligowe zwycięstwo - dodał litewski szkoleniowiec. W pierwszym spotkaniu ekipa dobrze znanego w Polsce trenera Saszo Filipovskiego (pracował w PGE Turowie Zgorzelec) wygrała 70:62 i był to jedyny triumf Olimpiji w tych rozgrywkach. Niemniej w rewanżu więcej szans na zwycięstwo należy dać gospodarzom. Zespół gości przyjedzie bowiem do Polski poważnie osłabiony. W porównaniu do ostatniego przegranego meczu Euroligi z Montepaschi Siena z Olimpiji odeszli dwaj najlepsi strzelcy Amerykanin Danny Green oraz były center Asseco Prokom Ratko Varda, który przeszedł do Azowmaszu Mariupol. Z ekipą z Lublany pożegnał się także inny koszykarz z USA Ben Woodside. W pierwszym spotkaniu gdynianom najbardziej we znaki dał się właśnie Green, który zdobył 23 punkty. Słoweńska drużyna nie może się poszczycić ostatnio zbyt dobrymi wynikami. W Eurolidze przegrała cztery mecze z rzędu, natomiast w Lidze Adriatyckiej po siedmiu wcześniejszych zwycięstwach koszykarze trenera Filipovskiego zanotowali trzy kolejne porażki. Szczególnie dotkliwa była ostatnia z nich, poniesiona we własnej hali z niżej notowanym bośniackim zespołem Siroki Brijeg aż 50:78. - W drużynie naszych środowych rywali zostało kilku dobrych koszykarzy, na czele z Aleksandarem Capinem i Damirem Markotą. Odejście czołowych zawodników to również szansa dla nieobliczalnej młodzieży, która może zwietrzyć swoją szansę. Wierzę, że odniesiemy pierwsze zwycięstwo, ale aby tego dokonać musimy zagrać zdecydowanie lepiej niż w niedzielę w Nymburku. Ten mecz w Lidze VTB nam nie wyszedł - podsumował Tomas Pacesas.