- Swoimi wypowiedziami w mediach szkoleniowiec gdyńskiego zespołu naruszył przepisy Regulaminu Dyscyplinarnego PL" - wyjaśnił wówczas prezes PLK Jacek Jakubowski. Litewski szkoleniowiec odwołał się do Komisji Odwoławczej PZKosz. - Ta sprawa ma zostać przekazana do ponownego rozpatrzenia i uzupełnienia braków formalnych. Czekamy na komplet dokumentów ze związku wraz z uzasadnieniem. Jeśli je otrzymamy, tym przypadkiem zajmie się nowy Arbiter Dyscyplinarny PLK. Na razie trener Pacesas nie musi płacić tej kary - dodał Jakubowski. - Nie zaprzestanę pisania na swoim blogu prawdy o problemach i negatywnych zjawiskach występujących w polskiej koszykówce. Czy mogę być ukarany za to, że wytykam pewnym osobom, głównie ze środowiska sędziowskiego, piastowanie jednocześnie kilku, wykluczających się ze względu na konflikt interesów, funkcji? Nie znam zresztą takiego przypadku, żeby arbitrzy zawładnęli wszystkimi najważniejszymi koszykarskimi instytucjami jak w Polsce. Na Litwie sędziowie mają jednego przedstawiciela w liczącym 15 osób zarządzie - przyznał Pacesas. Trener mistrzów Polski wystosował również list otwarty do minister sportu i turystyki, w którym zwraca uwagę na konieczność przeprowadzenie kontroli w Polskim Związku Koszykówki w aspekcie zgodności działalności związku z przepisami prawa i postanowień statusu oraz gospodarnego i rzetelnego wykorzystania środków publicznych. "W moim odczuciu zdecydowanego i jasnego uregulowania wymaga kwestia zakazu łączenia poszczególnych stanowisk, np. członka władz organizatora rozgrywek i jednocześnie sędziego zawodów organizowanych pod auspicjami tego organizatora. Również kwestia komisarza zawodów wymaga zdecydowanego uregulowania" - zapisano m.in. w liście. - Cały czas jestem gotowy stawić się na spotkanie wyznaczone przez panią minister Joannę Muchę, podczas którego mógłbym złożyć wyjaśnienia oraz przedstawić różne argumenty i dokumenty na potwierdzenie swoich zarzutów wobec władz polskiej koszykówki - zapewnił litewski szkoleniowiec. Według trenera Pacesasa wiele klubów znajduje się w fatalnej kondycji finansowej. - Po meczu w Sopocie trener AZS Politechniki Warszawskiej przyszedł w koszulce z napisem SOS. Moim zdaniem kilka klubów może nie dotrwać do końca rozgrywek. Niedługo nazwę SOS trzeba będzie przypisać całej lidze - podsumował szkoleniowiec.