Reprezentacja Polki na sukces, a takim jest na razie sam awans do finałowego turnieju mistrzostw Europy, czeka już 10 lat. A na to, by na dobre w nich zaistnieć, ponad 20. W 2015 roku w rumuńskiej Oradei nie udało się wygrać choć jednego meczu, wcześniej nie było dużo lepiej. A później nastał ciężki czas, w którym zawsze czegoś brakowało. Eliminacje do kolejnego Eurobasketu, ten odbędzie się w drugiej połowie czerwca w czterech krajach, zaczęły się już jesienią 2023 roku. To wtedy Polska sprawiła jedną z największych sensacji, wygrała w Antwerpii z Belgią 67:62. To sprawiło, że w głowach kibiców od razu pojawiła się myśl o sensacyjnym awansie, mimo że w grupie była przecież koszykarska potęga (Belgia), ale też i zespół solidny(Litwa). Jeremy Sochan znowu błyszczy. Widowisko w Memphis, a wszyscy mówią o wymianie A później sytuacja się skomplikowała, Polki przegrały w Katowicach z Litwą po dogrywce (73:75), nie dały też rady w rewanżu Belgii, choć było bardzo blisko (77:80). Dwumecze z Azerbejdżanem nie mają tu żadnego znaczenia, bo wszyscy wygrywają je łatwo i wysoko. Stąd i starcie w Wilnie była dla Polek tym meczem o wszystko - zwycięstwo, patrząc na małe punkty, ale też i ewentualny bilans spotkań z Belgią i Litwą, praktycznie zapewniało drugą lokatę. A porażka - wszystko przekreślała. Ostatni mecz na Kaukazie byłby już tylko sparingiem. Litwa - Polska o przedłużenie szans Biało-Czerwonych na Eurobasket. Porażka mocno ograniczała nadzieje Litwinek Polki zaczęły to spotkanie trochę za nerwowo, za szybko chciały kończyć swoje akcje. A Litwinki tylko na to czekały, by skontrować. Było więc 0:4, ale Weronika Gajda z Agnieszką Skobel uspokoiły tę grę. A Stephanie Mavunga zaczęła pokazywać, że w ofensywie jest naszym najmocniejszym punktem. Nie tylko trafiała za trzy, ale też umiejętnie odchodziła od kosza, tworząc tam miejsce koleżankom. I Biało-Czerwone coraz częściej to wykorzystywały. Gdy Mavunga znów trafiła zza łuku, Polska objęła prowadzenie 12:9. Utrzymała je do końca tej kwarty. Litwinki miały chwile, gdy swoje wielkie umiejętności pokazywała zaledwie 19-letnia Juste Jocyte, ale to jednak drużyna Karola Kowalewskiego była tym zespołem z prawdziwego zdarzenia. Osiem asyst, w tym aż cztery dzieła Gajdy, było tego potwierdzeniem. Cały zespół litewski miał zaledwie trzy. Polki wygrały tę pierwszą kwartę 22:18. Tyle że na początku drugiej stanęły, zaczęły się proste błędy. Mimo że Litwinki wcale jakoś mocno nie grały pressingiem. Po 150 sekundach Kowalewski już musiał prosić o przerwę, Litwa zdobyła sześć punktów z rzędu. Później odskoczyła na sześć, to 2:12 na początku drugiej kwarty było już jednak trochę niebezpieczne. Znów Polki dały radę odrobić straty, oczywiście za sprawą Mavungi. To ona wyrównała w 16. minucie, trzeci raz popisała się "trójką". Te punkty z dystansu były nam szczególnie potrzebne, pod koszem Polkom było coraz trudniej. A gdyby nie urodzona w Harare silna skrzydłowa, Litwa pewnie już byłaby blisko zwycięstwa. W 18. minucie Mavunga miała już w dorobku 17 punktów z 34 całej polskiej drużyny. Musiała jednak zejść z boiska, przy wyniku 34:35. Tę końcówkę Polki przegrały, myliła się z dystansu Skobel. Kowalewski musiał znaleźć jakieś inne rozwiązanie, bo sama Mavunga nie mogła zdziałać wszystkiego. A było jasne, że mające 5 punktów zaliczki Litwinki skupią się po przerwie właśnie na niej. Indolencja rzutowa Polek w Wilnie. W meczu "o wszystko" nic nie szło, Litwa odskoczyła na 13 punktów, jeszcze w trzeciej kwarcie I niestety, tak jak Polki miały spore problemy na początku drugiej kwarty, tak samo miały je na początku trzeciej. Sytuacja wyglądała już bardzo źle, Litwa odskoczyła na 9 oczek (46:37), Kowalewski znów musiał prosić o przerwę. A w ataku szwankowało wszystko, zwłaszcza zaś podania przy jakimkolwiek nacisku rywalek. W tym pierwszym spotkaniu z Litwą w Katowicach Polki były w stanie w sześć minut odrobić aż 11 punktów, w końcówce mogły wtedy nawet wygrać, choć skończyło się na dogrywce. Na drugi taki cud ciężko było liczyć. Zwłaszcza że Litwinki seryjnie trafiały, choćby Laura Juskaite czy Giedre Labuckiene. A Polki pudłowały z dystansu - i do tego jeszcze nie zbierały. W 27. minucie było już 39:52, coraz bardziej uwidaczniała się przewaga drużyny Rimantasa Grigasa. A jeszcze przed końcem tej kwarty po trzy faule miały: Mavunga, Gajda i Telenga. Dobrze chociaż, że dzięki akcjom Gajdy - rzutowi za trzy, później świetnej asyście, trafieniom wysokiej Kamili Borkowskiej i Skobel, udało się dojść Litwę na cztery punkty (50:54). Przed ostatnią kwartą oba zespoły sześć punktów. Była więc nadzieja. I ta nadzieja wzrosła, gdy na 58:60 trafiła z dystansu Liliana Banaszak. Radość trwała kilkanaście sekund, tym samym odpowiedziała Dalia Donskichyte. Jeszcze na niecałe trzy minuty przed końcem obie drużyny dzieliły zaledwie cztery punkty. Niewiele wnosiła jednak Mavunga, świetnie pilnowana w całej drugiej połowie. Polki bazowały na indywidualnych akcjach, głównie Gajdy czy Skobel. A jednak dostały szansę, pomyliła się Jocyte, a za trzy rzuciła Skobel! 82 sekundy przed końcem spotkania Litwa wygrywała jedynie 70:69. Jeszcze w ostatniej akcji Polki mogły doprowadzić do dogrywki, ale za długo zwlekały z rzutem zza łuku. Spróbowała Banaszak, z trudnej pozycji - piłka nie doleciała do kosza. W niedzielę Polki zakończą eliminacje - starciem w Baku z najsłabszym w stawce Azerbejdżanem. Litwa - Polska 72:69 Kwarty: 18:22, 22:13, 16:15, 16:19. Litwa: Juskaite 17 (1x3), Jocyte 14 (1x3), Labuckiene 10, Miskiniene 10 (1x3, 8 zb), Donskichyte 8 (2x3) oraz Meskonyte 6, Sinickiaite 5, Use 2, Okockyte, Raulasaityte, Sventoraite. Polska: Skobel 18 (2x3), Mavunga 17 (3x3, 6 zb), Gajda 10 (2x3, 8 as), Borkowska 6, Makurat 0 oraz Banaszak 12 (2x3), Gertschen 5 (1x3, 6z b), Pawłowska 1, Niemojewska, Telenga.