Mateusz Ponitka poprowadził reprezentację Polski do pierwszego od ponad pół wieku półfinału Mistrzostw Europy - w środę wieczorem Biało-czerwoni pokonali broniącą tytułu Słowenię 90-87. 29-letni koszykarz zaliczył występ wybitny - zdobył 26 punktów, zebrał z tablic 16 piłek, dołożył 10 asyst. Miał więc dwucyfrowe wartości w trzech z pięciu zaliczanych kategorii - można mieć je jeszcze w przechwytach i blokach. Zaraz po spotkaniu oficjalne konto Eurobasketu poinformowało, że Polak był trzecim zawodnikiem w historii, który tego dokonał. A wszystko wskazuje na to, że to jednak pomyłka - taki przypadek był bowiem co najmniej jeszcze jeden. Rzecz w tym, że organizatorzy wspomnieli tylko dwa wcześniejsze triple-double, m.in. pierwsze legendarnego Toniego Kukoča z 1995 roku. Pochodzący ze Splitu skrzydłowy, wówczas już partner Michaela Jordana i Scottiego Pippena w Chicago Bulls, zanotował go w meczu fazy grupowej, który Chorwaci wygrali z Finlandią 92-77. Kukoč w 32 minuty zdobył 15 punktów, dodał 12 zbiórek i 11 asyst. Jego reprezentacja sięgnęła później po brązowy medal. Kolejne triple-double wywalczył w 2017 roku Rareș Andrei Mandache. Rumunia była słabiutka, nie wygrała żadnego spotkania, choć akurat grupa C odbywała się w Kluż-Napoce. W starciu z Czarnogórą Mandache zdobył 14 punktów, miał 10 zbiórek i 12 asyst. Genialny Stojan Vranković zrobił to wcześniej! Taka "wpadka" FIBA Europe dość szybko została zauważona. Internauci wskazali, że jeszcze przed Kukočem triple-double zaliczył jego kolega z kadry, mierzący aż 218 cm Stojan "Stojko" Vranković. Stało się to podczas meczu o trzecią lokatę z Grecją, w którym Chorwaci rozgromili rywali 99-59. Skąd to niedopatrzenie? Otóż stąd, ze wszystkie dane statystyczne z Eurobasketów są pokazane bardzo szczegółowo dopiero od 1995 roku. Z roku 1993 oficjalne jest tylko punktacja oraz czas gry zawodników, podobnie zresztą z wcześniejszymi turniejami. Jest bardzo prawdopodobne, że takich osiągnieć było dużo więcej. Grecki dziennikarz Yannis Psarakis zamieścił za to statystyki z meczu Grecja - Chorwacja i tam dokładnie widać, że Vranković w tym spotkaniu zdobył 12 punktów, dodał 13 zbiórek i miał aż 10 bloków. Stojan Vranković był zawodnikiem czołowych europejskich klubów, z Arisem Saloniki przyjechał w 1990 roku do Poznania, gdy Lech sensacyjnie zakwalifikował się do ośmiozespołowej elity w Pucharze Mistrzów. Później Chorwat wyjechał do Stanów Zjednoczonych, w NBA grał w Boston Celtics, Minnesota Timberwolves i Los Angeles Clippers. A Ponitka w piątek stanie przed szansą rozegrania kolejnego "legendarnego" meczu - Polacy zagrają w półfinale z Francją.