Jak doszło do stworzenia koszykarskiego ośrodka szkoleniowego dla dzieci oraz młodzieży, który funkcjonuje pod patronatem największego w Polsce producenta okien, firmy Oknoplast? Marcin Kękuś: Pomysł zrodził się tak naprawdę kiedy byłem młodym człowiekiem, kończyłem przygodę z rolą zawodnika i zaczynałem stawiać pierwsze kroki w roli szkoleniowca. W tamtym okresie dokładałem dużych starań, by łączyć moją pracę w policji z trenowaniem koszykarzy. Wiadomo, że czasami było to trudne. Od dwóch lat jestem na emeryturze policyjnej. Mogę w stu procentach poświęcić się koszykówce, która od zawsze była moją pasją, a jednocześnie gwarantowała wyzwania. Projekt budowania silnego ośrodka szkoleniowego zrodził się właśnie dzięki firmie Oknoplast, gwarantującej ogromne wsparcie dla naszych pomysłów. Cieszę się też, że współpracujemy już na różnych etapach szkolenia. W drabince szkoleniowej niezwykle ważną rolę pełni były reprezentant Polski w koszykówce, Grzegorz Radwan, trenujący w swojej szkółce RadwanSport dzieci od najmłodszych lat. Zestawienie grup młodzieżowych to zasługa Korony Kraków i trenerów Andrzeja Dudka oraz Jerzego Dybały, byłych krakowskich koszykarzy. Górny szczebel zajmuje zespół AGH Kraków, a chcąc zapewnić dzieciom i młodzieży optymalne warunki dla sportu, ale też edukacji podpisaliśmy porozumienie ze Szkołą Gortata w Krakowie, założoną przez wieloletniego zawodnika NBA, Marcina Gortata. Ponadto, młodzi gracze mają możliwość odbywania treningów motorycznych oraz odnowy biologicznej w nowoczesnych i niezwykle funkcjonalnych obiektach Parku Wodnego w Krakowie. Teraz wszystkie doświadczenia, zbierane przez lata można w końcu wcielić w życie? - Na pewno tak, chociaż trzeba pamiętać, że koszykówka, w którą ja grałem była inna, zdecydowanie mniej kontakowa. Obecnie znacznie większe znaczenie przywiązuje się do motoryki. W trakcie mojej działalności miałem okazję współpracować z wieloma trenerami, począwszy od pamiętnego trenera Jana Długosza. Razem awansowaliśmy wraz z grupą chłopców z rocznika 1986 do 2. ligi. Następnie współpracowałem przez chwilę z Markiem Paulischem, trenerem Zapolskim, Rafałem Knapem. Pewnie od każdego coś się nauczyłem, wyciągałem wnioski. Niemniej, szkolić trzeba się nadal. To powinno być codziennością. Niedługo wyjeżdżam na staż do reprezentacji Polski U 16, prowadzonej przez Dawida Mazura. Koszykówka tak idzie do przodu, że trzeba być na bieżąco. Nowe zagrania, nowe formy obrony zagrań typu pick’n’roll, nowe taktyki, chociaż pewne rzeczy pozostają niezmienne. Ostatecznie chodzi przecież o to, żeby trafić do kosza. Kiedy firma Oknoplast zdecydowała się przyłączyć do całego projektu stało się jasne, że nie będzie on przeciętny. Założeniem jest, by ci młodzi mieli jak najbardziej profesjonalne warunki do trenowania. Są traktowani chyba jak dorosły zespół?- Na początku chciałem zarazić właścicieli firmy pasją do koszykówki. Żeby zobaczyli, jaką ona daje satysfakcję, ile przynosi radości. Ponadto, istotą był też proces wychowywania młodych ludzi. Jeśli nie wszyscy będą grać kiedyś w koszykówkę, to przynajmniej przeżyją wiele przygód, ciekawych momentów. Czeka nas wiele turniejów w Polsce, za granicą. Prekursorem w pomyśle budowania młodzieżowej koszykówki był zespół z rocznika 2005. Z czasem, gdy kolejne rzeczy udawało się wcielić w życie, odbyliśmy rozmowy z prezesem firmy Oknoplast, panią dyrektor marketingu. Pojawiła się zgoda na rozszerzenie projektu o drużyny z kolejnych roczników. Konkretnie chodzi o 2004, 2006 i 2007. Dodatkowo, byliśmy obecni przy organizacji turnieju finałowego mistrzostw Polski do lat 20, gdzie złoty medal wywalczył zespół AGH Korona Oknoplast Kraków. Jak ostatecznie udało się przekonać firmę Oknoplast, że warto się zaangażować? - Właściciele dbają o wizerunek oraz lokalną społeczność. Niekoniecznie chcieli tworzyć budżety dla wysoko opłacanych zawodników, ale raczej stworzyć coś, co będzie budziło zadowolenie w szerszej grupie społecznej i jednocześnie wiązało się z prawdziwą pasją, a także chęcią samodoskonalenia. Firma Oknoplast w przeszłości współpracowała z wielkimi markami. Mam na myśli Inter Mediolan, Olympique Lyon czy Borussię Dortmund. Po zaangażowaniu się w nasz pomysł pojawiały się telefony z zapytaniami o możliwość podjęcia wspólnych działań, ale priorytetem był już Oknoplast Basket Kraków. Zamysł, jaki towarzyszył mi od początku został przedstawiony w taki sposób, że wzbudził uznanie, a po roku współdziałania mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Tak się składa, że firma Oknoplast weszła na rynek w 1994 roku, czyli wtedy, gdy Marcin Kękuś zdobywał mistrzostwo Polski juniorów. - Minęło dokładnie 25 lat. Przed paroma dniami uczestniczyłem nawet w spotkaniu z tej okazji. Spotkałem Marka Paulischa, Pawła Zajączkowskiego i Marcina Kozdronia. Pozostali koledzy - Krystian Tochowicz, Miłosz Kościelny, Robert Klocek, Tomasz Gabryś, Leszek Machaczka, Piotr Golec, Rafał Knap, Tomasz Bereźnicki nie zdołali przyjechać, ale może na 30-lecie uda się zebrać w większym gronie. Niech zatem dokładnie po tych 25 latach powstanie silna koszykarska młodzieżówka w Krakowie. Sprawy idą w dobrą stronę. W Szkole Podstawowej nr 100 otwieramy tzw. SMOK-a, czyli Szkoleniowy Młodzieżowy Ośrodek Koszykarski przy współpracy oczywiście z Polskim Związkiem Koszykówki. A jak było w ekstraklasowej Noteci Inowrocław? - To są bardzo ciekawe, stare czasy. W drugiej połowie lat 90-tych spędziłem tam dwa sezony. Inni ludzie i zupełnie inaczej wszystko funkcjonowało. Trafiłem do zespołu, który wiekowo nie był młody, ale bardzo doświadczony. Grali tam: Piotr Baran, Jarosław Marcinkowski, Siergiej Żełudok, a więc koszykarze z początku lat 60-tych. Do tego dochodził Ike Crobin. Ja przy nich to byłem gówniarzem, który tak naprawdę od nich uczył się koszykówki. Trenowaliśmy zazwyczaj rano i po południu. Człowiek był rozpoznawalny niemal w każdym zakątku miasta. Nawet na osiedlu idąc do warzywniaka wszyscy cię znali i zawsze się coś dostawało za darmo. Piękne wspomnienia i wyjątkowe czasy. Na każde spotkanie hala wypełniała się po brzegi. Noteć wtedy grała w Barcinie, niedaleko Inowrocławia, ponieważ tam stał obiekt spełniający ekstraklasowe wymogi, lecz 15 kilometrów odległości nikomu nie przeszkadzało. Zdaje się, że ten młody gracz wygrywał nawet konkursy rzutowe. - Pamiętam pewien turniej towarzyski. Przyjechały, o ile się nie mylę, zespoły z Pruszkowa, Stargardu i Torunia. Zorganizowano konkurs rzutów za trzy i padło hasło "idź młody, rzucaj". Pamiętam jak dziś. Przygotowano 5. pozycji i oddawaliśmy po dwa rzuty z każdej. Akurat udało mi się trafić 9 prób na 10, a na koniec rzucaliśmy jeszcze z połowy boiska. Też trafiłem. Wygrałem wtedy rower górski, a to wcale nie było takie powszechne. I jeździłem potem po Inowrocławiu (śmiech). Co można powiedzieć młodym zawodnikom, by przynajmniej zwiększyć ich szanse zaistnienia w przyszłości na ogólnopolskim poziomie?- Trzeba nakłaniać do ciężkiej pracy, ponieważ nią można uzyskać wszystko. Talent bez poparcia pracą nie przyniesie wiele. Chłopcy muszą rozwijać siłę, motorykę, ponieważ w tą stronę poszła dyscyplina. Oczywiście nie chodzi mi o tych z rocznika 2005 albo młodszych, ale już na późniejszym etapie to ważny czynnik. Niestety nie da się oprzeć koszykówki na rzucie. Trzeba umieć zbiegać, bronić. Zresztą defensywą często wygrywa się mecze. Jakie nasuwają się spostrzeżenia, gdybyśmy zestawili tą koszykówkę z przełomu lat 80-tych i 90-tych, oraz to, co obecnie dzieje się w tej chwili na parkiecie? - Patrząc chociażby na motorykę, widać zdecydowanie inne podejście. Pracuje się na większej wydajności organizmu. Dużo jest ćwiczeń stabilizujących, wzmacniających mięśnie pleców. Aktualnie, będąc trenerem więcej uwagi poświęcam też tzw. technice indywidualnej, żeby gracz miał jak najlepiej opanowane elementy, które wykonuje się z piłką. Piłka ma nie przeszkadzać. Rzuty do kosza, wejścia na kosz powinny być powtarzalne. Ja przysięgam, że w tym wieku nie potrafiłem tyle, ile moi zawodnicy. Pamiętam swoje mecze, gdy dostawałem podanie z połowy na wysokość linii rzutów osobistych. Do kosza miałem już pustą drogę, a oddawałem rzut zamiast robić dwutakt. Patrząc nawet na mojego syna, ja nie umiałem tyle w jego wieku. Jakie cele towarzyszą następnym miesiącom? - Wchodzimy w etap, gdzie zawodnicy będą mieli nawet osiem treningów tygodniowo. To pozwoli systematycznie pracować nad wieloma elementami przygotowania do sportowej rywalizacji. Myślę o motoryce, technice, taktyce. Zdecydowanie zyskamy pod względem komfortu pracy. Chcielibyśmy w ten sposób czynić zauważalne postępy i podejmować rywalizację z drużynami z całej Polski.Rozmawiał: Adam Popek