Przez pływanie, piłkę nożną do koszykówki. Jan Walaszek od zawsze był blisko sportu i dziś trenuje w w drużynie Oknoplast Basket Kraków. Do tego sportu przekonał go tata, który kiedyś grał w koszykarskiej sekcji Wisły Kraków. Przemysław Augustyn, Interia: Zacznijmy od początku. Od zawsze chciałeś grać w koszykówkę, czy może jakiś impuls skłonił cię do wybrania tej dyscypliny? Jan Walaszek, Oknoplast Basket Kraków: - Od dziecka byłem typem sportowca i zawsze starałem się mieć z nim kontakt. Najpierw było pływanie, sporty zimowe czy piłka nożna. Miłością do koszykówki zaraził mnie tata, który jako młody chłopak grał w Wiśle Kraków. Stwierdziłem, że gra w koszykówkę może być ciekawym przeżyciem i zapisałem się do drużyny koszykarskiej w szkole. Trener po 2-3 miesiącach wysłał mnie do normalnego klubu, który potem przekształcił się w Oknoplast Basket Kraków. Czyli koszykówka nie była pierwszym sportem, który trenowałeś? - Nie, zacząłem od pływania. Po pewnym czasie stwierdziłem jednak, że to nie jest sport dla mnie i traktowałem go bardziej rekreacyjnie. Potem grałem w piłkę nożną, w której moja drużyna odnosiła sukcesy, ale dalej szukałem czegoś innego. Koszykówkę zacząłem trenować w szkole, tata zawsze mnie do niej zachęcał i tak jest do dziś. W międzyczasie zaraziłem się również miłością do gór i jeździe na nartach od dziadka. Poruszyłeś wątek szkoły. Ciężko jest ci łączyć treningi z nauką? - Nie jest to oczywiście najłatwiejszą rzeczą, bo często muszę wstawać bardzo wcześniej rano. Chodzę jednak do Szkoły Mistrzostwa Sportowego Marcina Gortata, która zapewnia nam bardzo dobre warunki i pomaga w nauce czy treningach. Dzięki niej możemy również mierzyć się z innymi zawodnikami i jedziemy niedługo na turniej wojewódzki. Mam nadzieję, że osiągniemy dobry wynik i pojedziemy również na zawody ogólnopolskie. Z połączeniem treningów i nauki pomaga mi również tata. Staram się to wykonywać jak najlepiej i myślę, że póki co mi się to udaję. Jaka jest twoja najsilniejsza strona? - Szczerze to nie potrafię wskazać mojej najlepszej cechy. Staram się rozwijać każdy aspekt, w którym czuję się słabszy. Wolę skupiać się na tych minusach, poprawiać je i być coraz lepszym. Poprzednie pytanie odnosiło się do tego, że w pomeczowych relacjach często można wyczytać, że twoje rzuty w końcówce pomagały drużynie w zwycięstwie. Było tak choćby podczas niedawnego spotkania z Wisłą Kraków. Jest to element, w którym zawsze dobrze się odnajdowałeś, czy może był to właśnie wcześniej wspomniany aspekt, który starałeś się poprawić? - Nie miałem raczej problemów z trafianiem do kosza. Obecnie podczas treningów głównie skupiam się na technice rzutów. Staram się je cały czas doskonalić, a oprócz standardowych treningów, mamy również treningi rzutowe. Pracuję nad tym elementem i myślę, że powoli widać efekty. Na stronie Oknoplastu można przeczytać, że jesteś zawodnikiem żywiołowym, który do tego potrafi chłodno kalkulować, co się dzieje podczas gry. Uważasz, że te elementy są kluczem do sukcesu? - Na każdym treningu staram się poprawiać podania i myślenie na placu gry. Czasem jednak zdarza mi się podejmować chaotyczne decyzję, które nie mają złych konsekwencji. Tak było chociaż podczas wcześniej wspomnianego meczu z Wisłą i na szczęście wyszło na plus. Jaka jest drużyna, w której najbardziej chciałbyś zagrać w przyszłości? - Moją ulubioną drużyną w NBA są Milwaukee Bucks. Grają tam bardzo dobrzy koszykarze i gdybym miał wybierać, to wskazałbym na nich. Kto jest Twoim ulubionym koszykarzem? - Aktualnie jest nim Giannis Antetokounmpo. Jest moim autorytetem. Najbardziej doceniam w nim jego boiskową odwagę. Często gdy gram i trafię na zawodnika wyższego to mam obawy. Giannis podczas gry praktycznie niczego się nie boi i to mnie inspiruje. Wspomniałeś o grze z wyższymi rywalami. Jako drużyna mieliście się okazję z takimi mierzyć podczas Młodzieżowych Europejskich Pucharów CE EYBL, które odbyły się 6-9 lutego. Jakie było to odczucie sprawdzić się na tle międzynarodowych zawodników? - Na pewno nie były to łatwe rozgrywki, ale dały nam sporo cennego doświadczenia, które zaprocentuje w przyszłości. Mieliśmy okazję grać z ekipami z innego "piętra" i była to świetna okazja do sprawdzenia się, a zarazem motywacją do poprawy swoich umiejętności. Często wracam do tych starć, oglądam je i analizuję. Może kiedyś uda nam się zagrać jeszcze raz i wypaść lepiej. Kto wie. Czyli jesteś typem zawodnika, który wraca do poprzednich spotkań i wyciąga z nich wnioski? - Tak, mój tata nagrywa nasze mecze i potem wspólnie analizujemy co mogłem zrobić lepiej lub gdzie zachowałem się źle. Można to porównać do cechy Kobego Bryanta, który tak naprawdę w każdej przerwie meczu analizował jak grał i co mógł zrobić lepiej. To jest cecha, którą warto naśladować i staram się ją wcielać w życie. Poruszyłeś temat Kobego Bryant. Jego tragiczna śmierć była szokiem dla wszystkich fanów sportu. - Tak, odczuliśmy to. Od razu jak informacja pojawiła się w internecie, to zaczęliśmy o tym pisać. Dla mnie było to szokujące, bo był on dla mnie inspiracją. Zawsze chciałem się z nim spotkać, był jednym z moich idoli. Śledzisz na pewno występy polskiej reprezentacji koszykówki. Sądziłeś, że po porażce z Izraelem, nasi koszykarze będą w stanie pokonać Hiszpanów? - Jestem optymistą i niezależnie od wyniku, sądzę, że najważniejszymi rzeczami są ciągła chęć poprawy i utrzymanie motywacji. Wraz z kolegami z drużyny byliśmy na meczu z Izraelem w Gliwicach i dopingowaliśmy. Byliśmy przekonani, że wygrają, więc po meczu odczuliśmy smutek. Ja jednak wierzyłem, że uda im się wygrać z Hiszpanami. Czyli również wierzysz w awans Polaków? - Tak, byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby im się udało. Muszą jednak zachować koncentrację i walczyć jak dotychczas, a później zaprezentować się podobnie, jak podczas mistrzostw świata. Chodzisz do szkoły, którą wspiera Marcin Gortat. Jego postać jest dla ciebie w jakiś sposób inspirującą? - Tak, Marcin Gortat zakłada różne fundacje czy gra mecze z wojskiem. Na pewno są to działania, które warto naśladować. Nie tylko w koszykówce, ale również w życiu prywatnym, ma bardzo dobre cechy charakteru. Rozmowę rozpoczęliśmy od przeszłości, więc zakończymy ją "skokiem" w przyszłość. Gdzie widzisz siebie za powiedzmy 10 lat? - Oczywiście chciałbym spróbować swoich sił w koszykówce i w przyszłości zagrać w wyższych ligach, ale zawsze powtarzam, że: co będzie to będzie. Moim marzeniem jest gra w NBA, ale póki co to marzenie, jednak one się spełniają, więc kto wie jak będzie w przyszłości. Rozmawiał Przemysław Augustyn