Mecz pocieszenia - tak można nazwać spotkanie rozgrywane w niedzielne południe polskiego czasu w Manili. Szczególnie dla Amerykanów gra o brąz nie była oczywiście szczytem marzeń, ale w sytuacji, gdy po porażce z Niemcami drużyna USA straciła szanse na złoto, pozostało jej rywalizować o trzecie miejsce. Końcówka meczu dostarczyła ogromnych emocji. Po trzech kwartach Kanadyjczycy prowadzili różnicą dziewięciu punktów, 91:82, a po niespełna dwóch minutach ostatniej części gry zaliczka nawet wzrosła do dziesięciu "oczek" i wydawało się, że zespół spod znaku klonowego liścia może kontrolować sytuację. Amerykanie ruszyli jednak do odrabiania strat - najpierw Mikal Bridges wykorzystał rzuty wolne, następnie Tyrese Haliburton trafił za trzy, po chwili za dwa rzucił Austin Reaves. Nie był to wcale koniec - z dystansu celny rzut ponownie oddał Haliburton i w półtorej minuty z 94:84 zrobiło się 94:94. W ostatniej minucie znów był remis, tym razem po 107, gdy Shai Gilgeous-Alexander wyprowadził Kanadę na prowadzenie. Dillon Brooks wykonał następnie dwa rzuty wolne i na cztery sekundy przed końcem Kanadyjczycy prowadzili 111:107. Wydawało się, że już nic nie odbierze im zwycięstwa, ale mecz wciąż trwał. Doncić był bliski triple-double. To mogą być niebawem rywale Polaków Za trzy w ostatniej sekundzie. Amerykanie doprowadzili do dogrywki Sfaulowany Mikal Bridges dwukrotnie stanął na linii rzutów osobistych, ale wykorzystał tylko jeden z nich. Po pierwszym celnym rzucie Amerykanin w pełni świadomie spudłował drugą próbę, natychmiast rzucił się do zbiórki i z rogu boiska rzucił za trzy. Piłka wpadła do kosza, co oznaczało doprowadzenie do remisu 111:111 na 0,6 sekundy przed końcem meczu. Wydawało się, że w dogrywce podbudowani takim obrotem sprawy Amerykanie mogą pójść za ciosem, jednak nic takiego się nie wydarzyło. W doliczonym czasie gry Kanadyjczycy szybko zbudowali kilkupunktową przewagę, a drużyna USA popełniała błędy, potrafiąc... gubić piłkę. Losy meczu ostatecznie rozstrzygnęły się na 44 sekundy przed końcem, gdy za trzy trafił RJ Barrett. Zawodnik New York Knicks wyprowadził Kanadę na prowadzenie 124:115. Wprawdzie Austin Reaves dał jeszcze nadzieję Amerykanom, bo sam celnie rzucił z dystansu, ale jeden cud w meczu to aż nadto - w czwartej kwarcie gracze USA potrafili doprowadzić do remisu, ale w dogrywce już im się to nie udało. Mecz zakończył się wynikiem 127:118 (34:25, 24:31, 33:26, 20:29, 16:7 d.). Znakomite spotkanie w zwycięskiej drużynie mają za sobą Dillon Brooks, któy zdobył 39 punktów, a także Shai Gilgeous-Alexander - 31 punktów, 12 asyst oraz 6 zbiórek. Kanada zdobyła więc brązowy medal, a Amerykanie już drugi raz z rzędu kończą mistrzostwa świata poza podium. Debiutanci raz jeszcze zaskoczyli. Rekord w liczbie asyst na MŚ