Gości do zwycięstwa w Teksasie poprowadzili Anthony Davis - 27 punktów, LeBron James - 18 oraz rezerwowi Talen Horton-Tucker - 17 i Montrezl Harrell - 16. "A.D. to po prostu A.D., samo posiadanie go w składzie daje drużynie dynamikę zarówno w ofensywie, jak i obronie" - powiedział James o najlepszym strzelcu zespołu. Davis, który z powodu urazu nie wystąpił w piątkowym spotkaniu z Chicago Bulls, trafił w niedzielę dziewięć z 12 rzutów za dwa punkty i dziewięć z 10 wolnych, spudłował jedną próbę za trzy. Miał także cztery zbiórki, trzy bloki i asystę. "Sposób, w jaki zdobywa punkty sprawia, że trudno go upilnować. Może zranić przeciwnika na wiele sposobów" - dodał trener Lakers Frank Vogel. Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobyli Christian Wood - 23, James Harden - 20 i dziewięć asyst oraz John Wall - 14 i 10 zbiórek. To był trudny, ostry mecz, w którym sędziowie podyktowali pięć fauli technicznych, dwa niesportowe oraz jeszcze w pierwszej połowie wyrzucili z boiska Markieffa Morrisa (Houston), a następnie DeMarcusa Cousinsa (Lakers). Mistrzowie z Los Angeles wygrali szóstą z siedmiu ostatnich konfrontacji z Rockets i legitymują się obecnie najlepszym bilansem w lidze (8-3). W bardzo zaciętym spotkaniu drużyn, które mistrzowskie pierścienie zdobywały przed "Jeziorowcami", Golden State Warriors pokonali u siebie Toronto Raptors 106:105. Zwycięstwo zapewnił gospodarzom Damion Lee, spokojnie trafiając obydwa rzuty wolne na 4,3 s przed końcem czwartej kwarty. Gości próbował jeszcze ratować Kameruńczyk Pascal Siakam, ale jego rzut był niecelny. "Wojownicy" wygrali mimo najgorszego w karierze pod względem skuteczności z gry występu Stephena Curry'ego. Lider zespołu zdobył tylko 11 punktów, trafiając zaledwie dwa z 16 rzutów z gry, w tym jeden z 10 za trzy (miał także 6/6 z wolnych). Dwukrotny MVP rozgrywek (2015, 2016) trafił swój pierwszy i ostatni rzut w meczu, ale między nimi spudłował 14 kolejnych, co jest jego niechlubnym rekordem kariery.