Zaledwie dzień wcześniej Bulls przegrali z Miami Heat 108-116, a LaVine skarżył się na szybkie posadzenie na ławce, mówiąc że trener Jim Boylen mu nie ufa. Jeśli szkoleniowiec chciał w ten sposób zmotywować 24-latka, to udało mu się znakomicie. Lavine dwukrotnie (2015, 2016) wygrał konkurs wsadów, ale tym razem imponował skutecznością z dystansu. Trafił 13 z 17 prób "za trzy". Tylko Klay Thompson z Golden State Warriors miał więcej - 14 - celnych takich rzutów w jednym spotkaniu. Bulls długo utrzymywali prowadzenie, jednak w czwartej kwarcie inicjatywę przejęły "Szerszenie". Na jej początku osiągnęły 12 punktów przewagi. LaVine wówczas jeszcze bardziej podkręcił tempo. W finałowych 12 minutach zdobył aż 27 punktów, ale wydawało się, że jego wysiłek na niewiele się zda. Na 45 sekund przed ostatnią syreną Hornets bowiem wygrywali 110-102. Końcówka meczu miała jednak niesamowity przebieg. Gdy pozostawało 14,7 sekund "Byki" nadal przegrywały pięcioma punktami. Wówczas jednak "za trzy" trafił Tomas Satoranski, a następnie gospodarze popełnili stratę przy wyprowadzaniu piłki. Ta trafiła do LaVine'a, który wybiegł za obwód, także trafił "trójkę" i zrobiło się 116-115 dla Bulls. Zegar w tym momencie pokazywał 0,8 sekundy. Rozpaczliwa próba Hornets nie przyniosła już efektu. - Oczywiście mieliśmy w tym wszystkim trochę szczęścia. Mam jednak nadzieję, że ten mecz będzie dla nas punktem zwrotnym. W kolejnych meczach musimy wykorzystać energię, którą teraz czujemy - powiedział bohater wieczoru. - Moim zadaniem jest wydobyć z zawodników to, czego sami nie są w stanie. Czasem można to zrobić tylko przez trudne rozmowy, czy po prostu nieprzyjemne momenty. Na tym jednak polega moja robota - dodał Boylen. Bulls z bilansem sześciu zwycięstw i 11 porażek zajmują dopiero 11. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej. Prowadzą koszykarze Milwaukee Bucks (13-3), którzy odnieśli siódme zwycięstwo z rzędu. Tym razem pokonali u siebie Detroit Pistons 104-90. Bucks do zwycięstwa tradycyjnie poprowadził Giannis Antetokounmpo, który uzyskał 28 pkt i 10 zbiórek. Na Zachodzie najlepsza jest ekipa Los Angeles Lakers (14-2). "Jeziorowcy" minionej nocy także cieszyli się z siódmej wygranej z rzędu - na wyjeździe pokonali Memphis Grizzlies 109-108. Liderem gości był zdobywca 30 punktów LeBron James. Anthony Davis dołożył 22 "oczka" i pięć bloków. Wyniki sobotnich meczów NBA: Minnesota Timberwolves - Phoenix Suns 98:100 Charlotte Hornets - Chicago Bulls 115:116 Indiana Pacers - Orlando Magic 111:106 Philadelphia 76ers - Miami Heat 113:86 New York Knicks - San Antonio Spurs 104:111 Atlanta Hawks - Toronto Raptors 116:119 Cleveland Cavaliers - Portland Trail Blazers 110:104 Memphis Grizzlies - Los Angeles Lakers 108:109 Milwaukee Bucks - Detroit Pistons 104:90 Utah Jazz - New Orleans Pelicans 128:120